Kulturowe bogactwo muzułmanów kosztuje nas coraz więcej. Zaczyna się niewinnie: z naszych podatków organizuje się projekty typu „Drogi integracji” i agituje się nas proislamsko opowiadając nam bajki o pokojowym islamie oraz o tym, że Koran jest księgą pokoju i Bożego Miłosierdzia (podobnie jak Dzienniczek św. Faustyny).
W tym samym czasie powstaje i funkcjonuje Państwo Islamskie zbudowane dokładnie według wskazówek Koranu i nauczania Mahometa, dokładnie idąc za jego przykładem w każdym szczególe, zaczynając od tortur w celu wyciągnięcia informacji o skarbach i kończąc na ścinaniu setek niewinnych i paleniu ludzi żywcem. Tak postępował Mahomet, który otrzymał Koran bezpośrednio od Allaha, i tak postępują jego naśladowcy z ISIS.
Zwalczenie Państwa Islamskiego w Iraku zajęło trzy lata i kosztowało mnóstwo wysiłku, krwi i pieniędzy. Odbudowa Iraku po tej wojnie wymaga co najmniej 88 miliardów dolarów, przy czym nikt już nie przywróci do życia wszystkich pomordowanych, nie przywróci zdrowia wszystkim okaleczonym i zgwałconym, nie przywróci stanu wzajemnego zaufania i szczęśliwego pokoju w rodzinach, dotkniętych przemocą, gwałtami, terroryzmem i innymi atrakcjami ubogacającego ich islamu.
W tym samym czasie – w ciągu trzech lat funkcjonowania ISIS w Iraku – na całym świecie z rąk terrorystów muzułmańskich zginęło ponad 60 tys. osób, a co najmniej drugie tyle zostało okaleczonych. Podkreślam: nie w działaniach wojennych, tylko w ramach oddawania czci Allahowi, często w atakach samobójczych, coraz częściej z wykorzystaniem kobiet, coraz częściej angażując w to dzieci. Kto policzy straty i koszty odbudowywania naszych społeczeństw po takim ubogaceniu nas przez szahidów – świadków Allaha?