Wiele lat wierzyłam w człowieka, w humanizm i w pewnym momencie doznałam bardzo przykrego przebudzenia. Przyczyny tego były tak złożone, że po prostu nie mogłam już dłużej przymykać na nie oczu. Na pewno jednym z głównych punktów zwrotnych był Sylwester w Kolonii. Nagle rozumiałam, że to zachowanie pasuje do miażdżącej większości muzułmanów, z którymi miałam w moim życiu do czynienia. Zawsze starałam się ich zachowanie jakoś usprawiedliwiać, na przykład tym, że są nowi, i wierząc, że te zachowania z czasem się zmienią. Pokładałam wielkie zaufanie w naszych europejskich wartościach i naiwnie sądziłam, że każdy człowiek musi się nimi zachwycić i je przejąć. I nagle przyszło mi do głowy, że przecież oni wyrośli z całkiem innymi wartościami, że od dziecka przechodzą pranie mózgu i są indoktrynowani islamizmem. A do tego, pojawiając się tutaj trafiają od razu w szpony radykalnych imamów, którzy umacniają ich jeszcze w ich fanatyzmie i zakazują im mieszania się z niewiernymi, nad czym niemieckie państwo nie ma już niestety żadnej kontroli.
Dodatkowym ciosem było dla mnie poznanie prawdy o moich podopiecznych. Towarzyszyłam im latami, należeli do grona moich przyjaciół, bywali u mnie w domu, pomogłam im otrzymać azyl i mieszkania. Spędzałam niezliczone darmowe godziny mojego prywatnego czasu nad pojedynczymi przypadkami. Jednak w pewnym momencie zauważyłam, że osoby te uprawiają ze mną takiję. Ja sama byłam ciągle ostrzegana przez ludzi, którzy nie tylko uciekli z terenów objętych wojną, ale musieli także uciekać przed muzułmanami, jednak nie chciałam ich słuchać. I nagle okazało się, że moi podopieczni, którym załatwiałam wszystko, którzy jedli ze mną wieprzowinę, pili alkohol, wyśmiewali religię i osoby religijne, są stałymi gośćmi w meczetach i o mnie nie wyrażają się inaczej niż „niemiecka dziwka”. To bardzo mnie zabolało i dało do myślenia. W międzyczasie założyłam sobie akta spraw i śledzę postępy moich podopiecznych. I co się okazuje? Większość z tych, którzy przybyli już lata temu, nadal nie pracuje i nawet nie mówi po niemiecku. Od tego czasu straciłam wszelki zapał i ochotę do pracy z tymi ludźmi. Doprowadzam tylko niektóre rozpoczęte sprawy do końca.
Słowa takija nie zna prawie żaden Europejczyk, a ludzie, którzy próbują ostrzegać przed tą formą zachowania, są od razu piętnowani jako skrajnie prawicowi rasiści, nawet jeśli sami pochodzą z tych samych regionów, co imigranci. Takija oznacza po prostu kłamstwo funkcjonujące w islamie i używane wobec „niewiernych”, które pozwala nawet na jedzenie potraw haram (zabronionych) lub udawanie ateisty. Poza tym trzeba być świadomym, że w krajach arabskich mówienie nieprawdy nie jest naganne. I taki łatwowierny niemiecki wolontariusz styka się z kulturą, której zupełnie nie pojmuje. Po pewnym czasie zauważasz jednak, że wszyscy imigranci opowiadają to samo: że studiowali prawo lub informatykę, że pochodzą z bardzo bogatej rodziny z willą z basenem i przede wszystkim, że cała ich rodzina zginęła w wyniku działań wojennych. I nagle w Niemczech pojawiają się bracia, wujkowie, ciocie, rodzice i nagle cała nieżyjąca rodzina liczy już 10 osób i posiada trzy mieszkania. Żeby to zrozumieć, trzeba wiedzieć, że u muzułmanów wykorzystywanie naiwności słabszego nie jest potępiane. W tej kulturze liczy się silny i jeśli pomagasz komuś tak po prostu, z dobrego serca, to nie mieści się w ich pojmowaniu świata. Jesteś dla nich po prostu głupi, co oznacza słaby. I tak oni nas postrzegają – jako głupców, upadłe społeczeństwo słabeuszy. Większość Europejczyków nie jest w stanie tego pojąć, ponieważ to nie jest zbieżne z chrześcijańskimi wartościami, na których jednak opiera się nasza kultura.
Czytaj cały tekst na stronie euroislam.pl
Miriam Shaded: Jak przyjdzie na to czas, muzułmanie zabiją Polaków
Islamizacja Polski: Koran – księga pokoju i miłosierdzia Bożego