O tym, że w czasie ramadanu należy walczyć z niewiernymi, poinformował nas nie jakiś marginalny ekstremista, ale sam Sędzia Najwyższy ds. Szariatu Autonomii Palestyńskiej Mahmoud Al-Habbash. W pierwszym dniu ramadanu (2 kwietnia 2022 r.) Al-Habbash wytłumaczył muzułmanom, że ramadan „to nie jest miesiąc lenistwa, ale miesiąc dżihadu, zwyciężania i zdobywania”. W wyniku tego czterech Palestyńczyków ruszyło do walki zabijając w sumie 14 Izraelczyków. Do takich akcji zachęca muzułmańskich Palestyńczyków również telewizja państwowa AP (notabene utrzymywana z pieniędzy USA i UE), która 3 kwietnia 2022 r. wyemitowała program wyjaśniający, jak należy naśladować proroka Mahometa. Skoro Mahomet w czasie ramadanu w 624 r. wygrał bitwę pod Badr, to znaczy, że Allahowi się podoba zabijanie niewiernych w czasie postu. Również w czasie ramadanu 620/630 r. Mahomet dokonał innego wielkiego zwycięstwa: wiarołomnie zaatakował i zdobył Mekkę, łamiąc podpisany rok wcześniej układ pokojowy z tym miastem. Wzór jak najbardziej godny naśladowania.
Zatem co dziwnego upatrujemy w tym, że gorliwi naśladowcy Mahometa już w ciągu 12 dni ramadanu dokonali 50 ataków terrorystycznych zabijając 258 osób na całym świecie? Mahomet tak postępował, media państwowe do tego zachęcają, imamowie do tego nawołują, nawet Sędzia Najwyższy Autonomii Palestyńskiej nakazuje prowadzić dżihad. Mamy więc to, co mamy.