Pokojowy muzułmanin w Belgii chce zamordować wszystkich chrześcijan

Udostępnij to:
Share

Rok temu abp Hoser nam wytłumaczył, dlaczego muzułmanie zaatakowali Europę (bo chyba nie będziemy udawać, że wyłącznie Francja w całej Europie jest celem ataków terrorystycznych). Arcybiskup Henryk Hoser wie ponad wszelką wątpliwość, że muzułmańscy terroryści nie mają złych zamiarów co do chrześcijan, denerwuje ich jedynie bezbożność Francuzów. Oto jego wypowiedzi umieszczone na stronie niedziela.pl:

„Większość uchodźców to ludzie pokojowi, którzy szukają lepszego życia, ale wśród nich, bez wątpienia, znajdują się też terroryści” – zaznacza abp Hoser. (chyba oznaką tej pokojowości są gwałty, rabunki i mordy, których liczba jest przerażająca)

„Dla ekstremistów Państwa Islamskiego Zachód postrzegany jest jako religijnie nihilistyczny, czy nawet ateistyczny, bezbożny. Stąd pojawia się przekonanie, że Europejczycy są przeciwnikami Pana Boga, a niewiernych trzeba unicestwić; chrześcijanie są w tle”.

Ciekawe, czy abp Hoser zmieni zdanie, kiedy dowie się (ale czy się dowie?) o zabójstwie we Francji księdza w czasie sprawowania Mszy św. czy też o ataku na księdza w Indonezji, albo o świętowaniu zwycięstwa nad chrześcijaństwem po masakrze w Londynie. Albo o niedawno opublikowanym filmie, na którym belgijski muzułmanin, syn imama Alamiego (zapewne bardzo pokojowo nastawionego) nawoływał do zabijania wszystkich chrześcijan w centrum belgijskiego miasta Vervies. Chłopak ma 16 lat, a jego tata Szejk Alami ma obywatelstwo holenderskie.

Wbrew wszystkiemu, co wciskają Europejczykom umiarkowani imamowie, Koran nakazuje zabijania wszystkich niewiernych, w tym chrześcijan i żydów. Każdy muzułmanin o tym wie, ponieważ w każdym kraju muzułmańskim i w każdym meczecie tego się naucza. Gdyby tylko abp Hoser chciał posłuchać, co mają do powiedzenia byli muzułmanie, raczej zmieniłby zdanie. Na przykład Saudyjczyk Al-Fadi, który napisał książkę Dylemat Koranu, otwarcie mówi o tym, że Koran, hadisy i wszyscy imamowie nauczają nienawiści do niewiernych i przygotowują grunt w sercach muzułmanów, by byli gotowi do zabijania. Al-Fadi wyjaśnia: „W Koranie zanjdujemy w zasadzie nakaz prowadzenia dżihadu – czyli zabijania niewiernych i szerzenia islamu aż do chwili, kiedy na świecie nie będzie żadnej religii oprócz religii Allaha”. Dlatego też Al-Fadi od dziecka marzył pójść w ślady Osamy Bin Ladena: „Chciałem walczyć i zginąć, ale wtedy nie nadarzyła się okazja”.

Wtedy Fadi wyjechał na studia na Zachód, by głosić islam w samym sercu wrogiego obozu. Właśnie tam po raz pierwszy spotkał chrześcijan – bo jak wiemy, Arabia Saudyjska idąc za przykładem Mahometa już dawno wyrżnęła wszystkich chrześcijan i żydów. To spotkanie było dla niego dziwne, ponieważ chrześcijanie wcale nie byli tacy, jak muzułmanie. „Byli dobrzy, cierpliwi, kochający, mieli zasady moralne,  na nikogo nie patrzyli z nienawiścią” – wspomina Al-Fadi. „Pewnego razu usłyszałem, że należy miłować swoich nieprzyjaciół. Patrząc obiektywnie, byłem ich nieprzyjacielem, ale oni mnie nie darzyli nienawiścią. W rzeczywistości kochali mnie”.

Decyzja o przyjęciu Jezusa jako swojego Pana i Zbawiciela nie była łatwa. Jednak Al-Fadi wybrał Jezusa, mimo że jego brat dotychczas regularnie mu grozi, że go zabije. Teraz usiłuje mówić prawdę o islamie na Zachodzie. Jedną z ważniejszych prawd jest to, że muzułmanie zauważyli, że są militarnie słabsi i nie są w stanie zwyciężyć Zachodu mieczem, dlatego czynią to podstępem przenikając do zachodnich społeczeństw i dążą do zdominowania ich. Wystąpił nawet w telewizji CBN w 2011 roku, ale, jak widać, nikt nie przejął się jego ostrzeżeniem – dziś Angela Merkel ściąga nam do domu wrogie wojska.

Nie wierzę, że przejmie się tym ostrzeżeniem i świadectwem bp Hoser. Mam tylko nadzieję, że Ty, drogi czytelniku, zauważysz nie tylko problem z najeźdźcami muzułmańskimi, ale również rozwiązanie, które sugeruje przypadek Al-Fadiego. Udawanie, że wróg pragnący nas pozabijać jest naszym przyjacielem na pewno nie pomoże nikomu. Ale miłość nieprzyjaciół, modlitwa i ewangelizacja mogą naprawdę zmienić sytuację.

Dlaczego nie ewangelizujemy muzułmanów?

Trudne trwanie