Poznajmy zdanie arabskiego chrześcijanina, obserwującego wydarzenia w Europie
Ibrahim Al-Kypty
Źródło: Rezgar.com
(czytaj również część I)
W piątek, 20 maja 2005 r., 300 muzułmanów zebrało się przed ambasadą USA w Londynie i na oczach przechodniów spaliło duży drewniany krzyż. Miało to być znakiem protestu wobec pogłosek, że Amerykanie sprofanowali Koran w bazie wojskowej USA w Guantanamo (Kuba). Podczas tej manifestacji islamiści spalili również flagę amerykańską i brytyjską. Co najdziwniejsze – to wydarzenie nie wywołało zainteresowania środków masowego przekazu. Mnie to przypomniało wielowiekowe doświadczenia chrześcijan w krajach islamu – pod pretekstem, jakoby ktoś obraził islam, zbiera się tłum muzułmanów wykrzykujący hasła antychrześcijańskie przy całkowitej bierności policji i służb bezpieczeństwa. A jednak omawiane wydarzenie nie miało miejsca w Egipcie lub Pakistanie, tylko w stolicy Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii.
Prawdą jest, że w ostatnich dekadach Europa przeżywa poważne zmiany społeczne. Obserwujemy ciągły napływ imigrantów muzułmańskich, którzy coraz bardziej zaznaczają swoją obecność w życiu politycznym, gospodarczym, w dziedzinie prawa i edukacji, a także w środkach masowego przekazu. Oczywiście, poglądy europejskich muzułmanów są bardzo różne – są wśród nich liberałowie laiccy, pragnący integracji ze społeczeństwem Europy. Są też tacy, którym to jest całkiem obojętne, i, prawdopodobnie, taka jest większość. Trzecia natomiast grupa nie tylko nie chce słyszeć o integracji, ale robi wszystko, aby zmienić oblicze Europy, aby islam był nie tylko jedną ze znaczących religii kontynentu, ale jedną z głównych religii, kształtujących życie polityczne i ideologię Europy. Nie da się jednak osiągnąć tego celu jedynie demograficznie, poprzez przyrost naturalny liczebności muzułmanów, koniecznością jest przeniknięcie do instytucji życia społecznego i politycznego.
Plan muzułmańskiej inwazji na Europę (ghazua)
Plany islamizacji Europy nie są czymś nowym. W roku 1980 Rada Islamska Europy (Al-Madżlis Al-Islami Al-Oropi) wydała książkę autorstwa M. Ali Kettani o społecznościach muzułmańskich w krajach niemuzułmańskich, zatytułowaną The Problems of Muslim Minorities and their Solutions, gdzie został przedstawiony plan islamizacji Europy. Kiedy muzułmanie żyją jako mniejszość, napotykają dużo problemów natury religijnej, ponieważ życie muzułmanina zgodne z szariatem (prawem koranicznym) nie może być zagwarantowane bez dominacji muzułmańskiej w społeczeństwie. Społeczeństwo obywatelskie Europy stoi w sprzeczności z szariatem, dlatego w tej książce autorytety muzułmańskie doradzają, by powstały duże zbiorowiska muzułmańskie z własnymi ośrodkami religijnymi, pielęgnującymi prawo koraniczne. Radzą, by muzułmanie unikali integracji ze społeczeństwami europejskimi, za wyjątkiem nielicznych kontaktów z Europejczykami w celu szerzenia islamu. W książce apeluje się, by muzułmanie traktowali szerzenie islamu jako swój pierwszy obowiązek.
Z biegiem czasu w tych dzielnicach, gdzie muzułmanie stanowią większość, łatwo można wprowadzić obowiązek stosowania się do szariatu. Ta kwestia wywołuje wśród muzułmanów jedynie dyskusję co do tego, czy ma to być przejście gwałtowne, czy stopniowe, oraz pokojowe czy zużyciem siły. Obserwując obecną sytuację w Europie, nietrudno zauważyć, że plan ten faktycznie jest realizowany. Muzułmanie bowiem grupują się w odizolowanych dzielnicach niczym w gettach, odmawiają integracji i unikają kontaktów z większością społeczeństwa. Tymczasem, nieprzerwanym strumieniem płyną z Arabii Saudyjskiej petrodolary przeznaczone na budowę przepięknych meczetów i na zatrudnianie w nich dobrze wykształconych w krajach islamu mówców. Dla przykładu, przyjrzyjmy się miastu Malmo, trzeciemu co do wielkości w Szwecji, gdzie bezkarnie grasują bandy uzbrojonych muzułmanów. Wielu muzułmańskich mieszkańców miasta nie zna języka szwedzkiego, mimo że mieszkają tutaj ponad dwadzieścia lat. To samo dzieje się w Danii, gdzie ostatnio otwarto szkoły wyłącznie dla dzieci muzułmańskich. Wszyscy wiedzą, że w Wielkiej Brytanii, gdzie mieszka 1,6-3 mln muzułmanów, ich skupiska znajdują się głównie w północnej, zachodniej i środkowej Anglii oraz w Londynie (nazywanym przez nich Londynstan). Znany jest też fakt, że niemuzułmańscy mieszkańcy tych regionów nie czują się swobodnie – ich kościoły są często atakowane, a duchowni prześladowani w celu wymuszenia opuszczenia tych terenów. W tej chwili w całej Wielkiej Brytanii dostępne jest mięso halal (dozwolone do spożycia przez muzułmanów), podaje się je również w więzieniach, jest dostępne również w szpitalach i szkołach, noszenie hidżabu (zakrycie twarzy) jest dozwolone dla muzułmanek, muzułmanom nawet udało się zmienić nazwy niektórych ulic Londynu na bardziej islamskie, np. w dzielnicy Hamlet Tower. Niestety, również szariat jest stosowany w wielu miejscach Wielkiej Brytanii bez wiedzy i zgody władz państwowych. Potajemnie działają sądy muzułmańskie, które wymierzają kary i udzielają ślubów zgodnie z Koranem (podobnie dzieje się też w Polsce!). Ponadto, w szkołach brytyjskich naucza się islamu w większym zakresie niż chrześcijaństwa, co muzułmanie odbierają jako potwierdzenie ich przekonań, iż Koran jest źródłem prawdy. Nie mówiąc już o inwazji ideologicznej muzułmanów na uniwersytetach, gdzie pieniądze saudyjskie odgrywają kluczową rolę w kształtowaniu umysłów, podporządkowując życie intelektualne zasadom islamu. W Hiszpanii muzułmanie czynią starania, by odzyskać budynek w Kordobie, który oryginalnie był katedrą, ale po podboju Hiszpanii przez wojska muzułmańskie został przerobiony na meczet (podobnie jak katedrę Hagia Sofia w Konstantynopolu lub katedrę Jana Chrzciciela w Damaszku, gdzie obecnie jest meczet Omajjadów).
Obserwuje się również przypadki przechodzenia Europejczyków na islam. Co więcej, wielu Europejczyków boi się mówić o terroryzmie islamskim, który przecież jest faktem. Można zatem powiedzieć, że islamska propaganda zakorzeniła się umysłach Europejczyków. Wymienię tylko znany przykład Belgijki, która przyjęła islam i dokonała w imię Allaha samobójczego ataku terrorystycznego w Bagdadzie w dniu 9.11.2005 r.
Chrześcijanie Europy zamieniają się w dhimmijjin (niewierni, żyjący pod panowaniem islamu)
Nie ulega wątpliwości, że wielu imamów marzy o jak najszybszej islamizacji Europy. Jeden z imamów w Holandii ostatnio głosił, że szariat jest najlepszym prawem na świecie, i powinien zastąpić wszystkie inne istniejące prawa, i dlatego muzułmanin w żaden sposób nie może podporządkować się żadnemu innemu prawu. Znów inny imam (tym razem w Finlandii) usprawiedliwia zamordowanie odstępcy od islamu i bardzo ubolewa, że w Finlandii jest to obecnie utrudnione. Wyraził jednak nadzieję, że kiedy Finlandia będzie już krajem muzułmańskim, to prawo będzie powszechnie tutaj stosowane. Trudno jest oszacować, na jaką skalę szariat jest w Europie stosowany obecnie, ale przecież wiadomo, że terroryści, którzy walczyli w różnych krajach świata, byli wychowankami również europejskich szkół muzułmańskich. W tej chwili Londynstan uchodzi na najbezpieczniejszą bazę dla wszystkich ruchów propagujących dżihad (islamizację świata na drodze przemocy). A najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że pomimo wszystkich praw i przywilejów, jakie muzułmanie posiadają w Europie (zdecydowanie większych niż posiadane w muzułmańskich krajach pochodzenia), nadal uważają siebie za ofiary rasizmu. Społeczeństwa europejskie muszą się bronić przed tymi zarzutami, tłumacząc muzułmanom, że są tutaj szanowani. Ale są to rozpaczliwe próby, które tylko umacniają muzułmanów w przekonaniu, że Europejczycy są słabsi i muszą ustępować. Dążenia liberałów do takiego właśnie zagłaskiwania muzułmanów można uważać za objaw choroby nazywanej ahl adh-dhimma (lud upokorzony), na jaką cierpią wszyscy niemuzułmanie Bliskiego Wschodu, głównie Żydzi i chrześcijanie, od momentu, kiedy ich kraje zostały podbite przed muzułmanów. Byli zmuszeni nauczyć się bić ukłony przed muzułmanami i traktować ich jako swoich panów (sajjid).
Do objawów bycia dhimmijjun należy niesprzeciwianie się publicznemu spaleniu krzyża przez muzułmanów, a nawet brak oznak jakiejkolwiek dezaprobaty dla tego uczynku. Objawem bycia dhimmijjun jest również zabieganie przez niektórych działaczy urzędu miasta Kordoby o ponowne przerobienie katedry na meczet. Pomimo, że zagrożenie islamskie dla Europy wciąż rośnie, jej reakcja na inwazję islamską nie jest jednolita i zdecydowana. Widzimy, np., Francję, która próbuje bronić swojej laickości usuwając muzułmańskie hidżaby ze szkół. Holandia próbuje zmienić przepisy regulujące zasady imigracji i dyskutuje na temat zasad wielokulturowości po zamordowaniu reżysera Theo van Gogha przez terrorystę muzułmańskiego. Zamordowano go za to, że nagrał film o złym traktowaniu kobiet w islamie. Wielka Brytania natomiast ciągle zastanawia się nad określeniem swojego stosunku do mniejszości muzułmańskiej, nie wykluczając podziału regionów muzułmańskich. Wówczas wydzielone zostałyby strefy, gdzie muzułmanie mogliby stosować zasady szariatu. Zasadnicze pytanie pozostaje jednak bez odpowiedzi: a co z chrześcijanami, żyjącymi wśród muzułmanów? Czy oni będą mogli swobodnie praktykować swoją wiarę, kiedy znajdą się w mniejszości?
Muzułmanie nadal stanowią mniejszość w społeczeństwach Europy, ich ogólna liczba w Unii Europejskiej nie przekracza 20 mln. Z wyjątkiem Albanii (i Bośni), w żadnym kraju Europy ich odsetek nie przekracza 10%. Pewne jest jednak, że ta liczba wzrasta z roku na rok z powodu nieustającej imigracji z tradycyjnie islamskich krajów, wyższego przyrostu naturalnego wśród muzułmanów niż wśród rdzennych mieszkańców Europy. Stwarza to realne zagrożenie dla Europy. Pomimo bierności chrześcijan w Europie wobec inwazji muzułmańskiej, pomimo, że przymyka się oczy na rolę „konia trojańskiego islamu”, islam staje się największym zagrożeniem, zdolnym do zniszczenia wszelkich przejawów chrześcijańskiej cywilizacji Europy. Tak samo przecież stało się kiedyś z Afganistanem, północną Afryką i Azją Środkową, gdzie kwitła cywilizacja chrześcijańska, całkowicie zniszczona przez muzułmańskich najeźdźców.
Dlaczego ja, chrześcijanin Bliskiego Wschodu, piszę o Europie? To logiczne pytanie samo się nasuwa. Co mnie obchodzą Europejczycy i Amerykanie? To jest ich problem! Moja odpowiedź jest następująca: my od wieków żyjemy w piekle islamskim. Niektórym z nas udaje się wyrwać z tego piekła i przedostać się do krajów zachodnich, gdzie można odetchnąć wolnym powietrzem, gdzie respektowane są prawa człowieka. Jeżeli zniknie miejsce, do którego mogliśmy uciec, to co będzie z nami? Zdaję sobie sprawę, że islamskie zagrożenie w Europie na razie jest ograniczone, tym bardziej, że coraz więcej mówi się o pokoju między narodami. Jednak wydarzenia z 11.09 były sygnałem ukazującym prawdziwe oblicze islamu, umożliwiającym wyrobienie sobie opinii, do czego są zdolni muzułmanie, by narzucić innym swoje panowanie. Lecz mimo to wielu Europejczyków zachowuje neutralność wobec morderczych knowań islamu, tłumacząc się właśnie prawami człowieka, wolnością wyrażania opinii. Czyżby miał być popełniony drugi raz ten sam błąd – przedtem na Wschodzie, a teraz na Zachodzie? Tutaj jest wielkie zadanie chrześcijan Bliskiego Wschodu, którzy się znaleźli w Europie jako imigranci, którzy dźwigają brzemię historii i są gotowi podzielić się swoimi doświadczeniami z Europejczykami, zwłaszcza z młodzieżą i z liberałami. Właśnie chrześcijanom Bliskiego Wschodu należałoby dać możliwość większego udziału w życiu społeczno-politycznym Europy i Ameryki. Nie możemy przecież cały czas uciekać przed panoszącym się islamem – powinniśmy chociaż raz sprzeciwić się muzułmanom. Oprócz tego, że uciekamy do krajów, zapewniających nam prawdziwą wolność, musimy też tej wolności bronić, by nie została ona zdeptana przez barbarzyńców.
Chrześcijanie Wschodu są najsilniejszą linią obrony, która może przeszkodzić zakorzenieniu się islamu w Europie i zniszczeniu cywilizacji tego kontynentu. To oni zasmakowali goryczy rządów islamskich i jego „szacunku” dla innowierców, deklarowanej tolerancji, za którą kryje się nienawiść. Oni wiedzą, co to znaczy utracić Ojczyznę. Oni wiedzą, jak się pisze historię nie słowami, tylko krwią męczenników. Oni znają źródło cierpienia i upadku cywilizacji Wschodu, gdzie panuje Szatan, rządzi ciemność, króluje beznadzieja, szerzy się bieda, choroby i niewolnictwo.
Wszyscy wiemy, że „tam, gdzie jest padlina, zbierają się i sępy”. My, chrześcijanie Wschodu, wiemy, że tam, gdzie panuje islam, jest piekło. Czas najwyższy, abyśmy my uświadomili światu, jak można nie dopuścić do rozlewu rzek krwi, co zrobić, by również tutaj nie nastało piekło, i wreszcie, co zrobić, by obronić ostoję europejskiej wolności.