Mit tolerancyjnej Andaluzji

Udostępnij to:
Share

Wiceprzewodniczący Zespołu Monitorowania Dżihadu, Hugh Fitzgerald, dyskutuje naiwną nadzieję Gilles Kepel, że Francja może stać się po zamieszkach „nową Andaluzją.”

Mity dotyczące mahometańskiej Hiszpanii (znane wspólnie jako „mit Andaluzji”) mają swoje źródła w romantycznych autorach z wczesnych lat XIX wieku. Tak jak sir Walter Scott namalował zupełnie fikcyjny portret „szlachetnych Saracenów” udzielających lekcji chrześcijanom w rycerskim zachowaniu, tak również mity cudownej, tolerancyjnej Andaluzji zawdzięczają swoje istnienie dwóm wysoce pomysłowym pracom: „Opowieści Alhambry” napisanej przez Washingtona Irvinga oraz „Le Dernier des Abencerages” napisanej przez Chateaubrianda. Drugi, oczywiście, nie myślał o niczym innym, jak wymyślanie historii nawet o jego własnym życiu – parę jego całkowicie fikcyjnych podróży jest zapisanych jako fakty we „Wspomnieniach z Outre-Tombe.”

Idealizacja Andaluzji jest skutkiem marzycielskiego wysiłku Marii Rosy Menocal w jej książce „Ozdoba świata”, która wydaje się mówić o Kordobie, gdzie „trzy wiary” współpracowały harmonijnie…, bla-bla-bla…, będąc lekcją i nadzieją dla naszej epoki…, bla-bla-bla…, Majmonides…, bla-bla-bla… Podstawowa sprawa, dotycząca tej impresjonistycznej fantazji, to fakt, iż kompletnie ignoruje ona, nawet nie wspominając w bibliografii, którekolwiek z głównych naukowych opracować dotyczących muzułmańskiej Hiszpanii – wliczając w to prace Evariste’a Levi-Provencala, Dufourcqa, Bousqueta i wielu innych. „Ozdoba świata” ignoruje także wiele innych opracowań, wliczając w to własne słowa Majmonidesa: „Arabowie prześladowali nas surowo, ustanowili złe i dyskryminujące prawa przeciwko nam… Nigdy żaden naród nie molestował, poniżał, upadlał i nienawidził nas tak bardzo, jak oni…”

Takie wypowiedzi szczególnie niepokoją, ponieważ książka „Ozdoba świata” zyskała same najpochlebniejsze recenzje, wliczając w to brednie Fouada Ajamiego. Autor jest „profesorem z Yale” i „dyrektorem Centrum Humanistyki Whitneya”. Nikt już nie traktuje naukowych standardów poważnie, kiedy więcej niż jeden nauczyciel literatury publicznie wyraził swoje nawrócenie, przyznanie się do prawdy, na łożu śmierci.

Muzułmańska Hiszpania była daleka od bycia rajem. Kordoba nie była żadną „ozdobą świata”. Majmonides musiał uciekać z miasta z powodu prześladowania Almohadów, ale, ponieważ Andrew Bostom wskazuje w jego „Żrącej hagiografii muzułmańskiej Hiszpanii”, nawet przed Alhomadami traktowanie niemuzułmanów było beznadziejne. Kiedy żydowscy wezyrowie Samuel ibn Naghrela i jego syn Józef zostali zamordowani, i wtedy cała żydowska społeczność Grenada także została zmasakrowana – tak, Grenady, domu „Alhambry”, którą Waszyngton Irving opiewał – to nie było coś sprzecznego z głębokimi, muzułmańskimi korzeniami.

„Mauretańska Hiszpania” Ryszarda Fletchera i inne prace pokazują, że ta „tolerancja” narodziła się dzięki romantycznym pisarzom wspomnianym wyżej i jest bezpośrednio sprzeczna z historycznymi dowodami. Relacje muzułmańskich prawników, takich jak Ibn Abdun, potwierdzają, że tolerancja w muzułmańskiej Hiszpanii jest mitem. Jego zdaniem, jeśli chodzi o traktowanie chrześcijan i Żydów Sewilli Ibn Abdun utrzymywał, iż „żadnemu Żydowi albo chrześcijaninowi nie wolno nosić ubioru arystokraty, ani prawnika, ani bogatej osoby; przeciwnie, muszą oni być nienawidzeni i unikani. Zabronione jest pozdrawianie ich ‚As-salamu Alajkum’ (pokój niech będzie z tobą) …Szatan wziął ich w posiadanie i spowodował, że zapomnieli o Bożym ostrzeżeniu. Oni są sprzymierzeńcami ścieżki szatana; Sprzymierzeńcy szatana na pewno będą przegrywali! (Koran 58:19). Muszą nosić znak wyróżniający, aby mogli być rozpoznani, a to będzie dla nich formą hańby„.

Pewien znany prawnik i poeta muzułmańskiej Hiszpanii pomógł w propagowaniu masakr z Grenady w swoim sławnym, antyżydowskim wierszu:

„Przyprowadź ich [Żydów] w dół do ich miejsca, do najnędzniejszego miejsca. Wędrowali dookoła nas w łachmanach, przykryci pogardliwie, z upokorzeniem i lekceważeniem. Grzebią w odchodach szukając brudnej szmaty, by służyła jako całun dla człowieka, który jest w niej chowany… Nie myśl, że zabijanie ich jest zdradą. Byłoby zdradą pozostawić ich, by drwili.”

To nie powstrzymało takich „obrońców islamu”, jak Abdul Rauf i Zapotero od tego, aby zaczynać swoje książki, m.in. „Kordobańskie dialogi”, od rozpaczliwego przekonywania, że kiedyś w starożytnym kraju zwanym Andaluzją, muzułmanie, Żydzi i chrześcijanie żyli razem w szczęściu.

Mit Andaluzji ma swoje pochodzenie w zachodnim romantyzmie. Jest on połączony z ludzką potrzebą, by uwierzyć w Złoty Wiek. W Zachodnim świecie, ten mit został stworzony przez Harryego Levina w jego eseju o „Micie Złotego Wieku w Renesansie”.

I współcześnie, w epoce, o której myślimy jako trzeźwo myślącej, realistycznej, sceptycznej itd., półprzytomnie romantyczne tworzenie mitów o islamie trwa z powodów geopolitycznych. Trudno jest stanąć w obliczu rzeczywistości i zagrożenia, które nie zniknie – nie poprzez odmienianie pewnych słów przez przypadki, przez „logiczną siekankę” czy przez „protestowanie”, że islam jest „religią pokoju i tolerancji”. Zbyt wiele faktów, zwłaszcza dzisiaj, sugeruje coś zupełnie odwrotnego.

Kiedy nowy meczet w Grenadzie został otwarty 10 lipca 2003, oznaczając „powrót islamu do Hiszpanii”, pewna konferencja odbywała się w tym samym czasie w Grenadzie. Bostom pisze w jednym ze swoich artykułów o micie Andaluzji, że „kluczowy mówca na tej konferencji, Umar Ibrahim Vadillo, lider hiszpańskich muzułmanów, błagał muzułmanów, aby spowodowali ekonomiczny upadek zachodniej gospodarki (przez przejście na dinary i zaprzestanie używania zachodnich walut), podczas gdy lider niemieckich muzułmanów, Abu Bakr Rieger mówił uczestnikom, aby nie adaptowali swoich muzułmańskich praktyk religijnych, aby przystosować je do europejskich wartości”.

Jesteśmy więc pozostawieni z mitem Andaluzji, który wymaga ignorancji wielu faktów. Jak cudownie jest myśleć, że było przynajmniej jedno miejsce, tylko jedno, w całej długiej historii muzułmańskich podbojów, które głosiło „prawdziwą” tolerancję – nie tolerancję, która była nabywana przez chrześcijan i Żydów przez płacenie dżizji i poddaństwo na setki sposobów miażdżącemu reżimowi, który ich upokarzał i fizycznie eliminował. Trudno się dziwić, że nie tylko niemuzułmanie, którzy lubią sobie wyobrażać taki świat, ale również ci muzułmanie, którzy czują, że są skazani na islam, nie mogą pozbyć się tego systemu wierzeń, z którym ich cała cywilizacja, przodkowie i oni sami się tak bardzo identyfikują. Ci wierzący muszą tworzyć, albo wierzyć w jakiś mityczny świat minionej tolerancji, który został obecnie „zrujnowany” przez Bin Ladenów i innych, którzy „uprowadzili wielką religię”.

na podstawie Jihad Watch

Co powstrzyma falę gwałtów i mordów w imię Allaha w Europie?