Chrześcijańska Armenia zagrożona

Udostępnij to:
Share

Znajomy Ormianin powiedział ostatnio, że myślał, iż Armenia jest pierwszym krajem chrześcijańskim, ale dzisiaj się przekonuje, że jest ona jedynym krajem chrześcijańskim… Chodzi o wojnę rozpętaną w Górskim Karabachu przez Turcję rękami Azerbejdżanu, którą Ormianie odbierają jako kontynuację tureckiej polityki ludobójstwa Ormian. Sto lat temu miało miejsce apogeum tej polityki w postaci wymordowania ok. 1,5 mln Ormian zamieszkujących tereny zajętej przez Turków Armenii, do czego Turcja oficjalnie się nie przyznała do dziś. Oficjalny rozkaz masowych wysiedleń i mordów na Ormianach zapadł 24 kwietnia 1915 roku. Tego dnia w Stambule aresztowano ponad 2300 przedstawicieli ormiańskiej inteligencji. Większość zginęła. Międzynarodowa społeczność przez wiele lat nie zabierała głosu w tej sprawie, tym samym zachęcając Turcję do agresji wobec chrześcijan.

Podobnie, jak sto lat temu, obecnie Turcja nie bardzo przejmuje się konwencjami międzynarodowymi i robi swoje. Międzynarodowa społeczność na Zachodzie od lat udaje, że muzułmańska agresja i muzułmański terroryzm nie mają nic wspólnego z muzułmańską religią, muzułmańskim Koranem i nauczaniem muzułmańskich duchownych. Dlatego Ormianie pozostają sami z problemem muzułmańskiej agresji, mającej na celu unicestwienie chrześcijańskiego narodu na Kaukazie, który od wieków przeciwstawia się islamizacji. W Polsce Ormianie zablokowali autostradę A2, próbując zwrócić uwagę Polaków na problem i prosząc o potępienie tureckiej agresji. Chrześcijańska (?) Polska jednak nie potrafi się określić i zastanawia się raczej nad tym, do kogo należał, należy i ma należeć Górski Karabach, podczas gdy chodzi o zagrożenie zagładą całego narodu ormiańskiego. Jak widać na obrazku poniżej, w znacznej części Armenii (zaznaczone na żółto obwody Wan i Erzurum) Ormian już sto lat temu prawie wszystkich wymordowano, a obecne uderzenie w Górski Karabach jest nożem wbitym w plecy resztki Ormian od strony Azerbejdżanu.

W związku z tak poważnym zagrożeniem Narodowa Akademia Nauk Armenii wystosowała apel do środowisk naukowych w całym świecie z prośbą o potępienie turecko-azerskiej akcji agresji oraz o poparcie dla utworzenia niezależnego państwa Arcach na terenie Karabachu. Według ormiańskich naukowców, takie rozwiązanie jest jedynym sposobem na powstrzymanie ludobójstwa Ormian, które z nową siłą wybuchło po stu latach.

Naukowcy podkreślają: „Trwa wojna terrorystyczna rozpętana przez Turcję i Azerbejdżan przeciw Górskiemu Karabachowi i jego ludności cywilnej. Ignorując nawoływania do zaprzestania ognia, sojusz turecko-azersko-terrorystyczny kontynuuje ataki na region Arcach, stosując wszelkie rodzaje broni zakazane przez konwencje międzynarodowe i werbując terrorystów z Syrii. W Karabachu nie ma już ani jednej wsi, która nie zostałaby ostrzelana. Wśród ludności cywilnej są setki ofiar”. Zwracając uwagę na trwającą katastrofę humanitarną nawołują do powstrzymania ludobójstwa. Apel rozesłano do kilkunastu krajów, ale nie słyszałem, by gdziekolwiek spotkał się on ze zrozumieniem i poparciem. Niewykluczone, że powodem jest właśnie problem wyartykułowany na początku: nie ma już krajów chrześcijańskich, które w ogóle przejęłyby się problemem zagłady chrześcijan Armenii, tak samo jak nikt nie zważa na zagrożenie chrześcijan Libanu, planowe mordy Koptów i trwające na naszych oczach wyniszczanie społeczności chrześcijańskich Syrii i Iraku.

Według pułkownika Aleksandra Żylina, eksperta d/s wojenno-politycznych, Azerbejdżan zaatakował Armenię na całej długości frontu, a nie tylko w regionie zwanym Karabachem. Górski Karabach służy jedynie pretekstem i przykrywką dla szeroko zakrojonych działań wojennych. I choć atak był znienacka, wiadomo, że ta wojna była przygotowywana ok. 2 lat. W tym czasie wojska Azerbejdżanu były przygotowywane i szkolone przez tureckich i amerykańskich instruktorów. Biorąc pod uwagę ostre wypowiedzi Erdogana, przeważnie lekceważone, płk. Żylin odbiera obecną agresję jako początek wojny Turcji z Rosją.

Jak twierdzi pułkownik A. Żylin, „Erdogan jest gotów prowadzić wojnę z Rosją do ostatniego Azerbejdżanina”. Według niego, każdy rozumny człowiek mógł zauważyć, że negocjacje z Alijewym nie mają żadnego sensu, gdyż jego mocodawcą jest Erdogan, który rozpętał rękami Azerbejdżanu konflikt zbrojny otwierający drogę do kontynuacji turecko-rosyjskich wojen na Kaukazie. A winę za wszystko zostanie obarczony Alijew, który już spełnił swoją funkcje i można go się pozbyć.

Możemy nie lubić Rosji i mieć jej wiele rzeczy za złe. Nie możemy jednak nie brać pod uwagę faktu, że mała Armenia nie jest w stanie przeciwstawić się potędze militarnej Turcji, która jest w NATO zresztą wspólnie z nami. Również tureckie prowokacje w kierunku Grecji nie wróżą nam nic dobrego…