Hasło „Polska dla Polaków” wzbudza jak najgorsze skojarzenia, słusznie – gdyż służyło skrajnym nacjonalistom. Dziś jednak kolejne zamachy, jak ten w Berlinie, czy napięcia spowodowane przez ruchy migracyjne pokazują dobitnie, że państwa europejskie, które zachowały homogeniczność etniczną i kulturową, są bezpieczniejsze. Mniej podatne na terroryzm oraz rozbicie społeczeństwa na zantagonizowane grupy.
Morderca, który prowadził ciężarówkę w berlińskim Charlottenburg, mógł przygotować i przeprowadzić zamach, ponieważ działał w otoczce społeczności muzułmańskiej w Niemczech. Każda konspiracja, partyzantka miejska czy ruch terrorystyczny musi mieć środowisko, w którym funkcjonuje, które go osłania i wspiera, w którym jest niemal niewidoczny. Ta uwaga w niczym nie godzi w cześć uczciwych muzułmanów sprzeciwiających się terroryzmowi, a jest ich naprawdę wielu. To prosta reguła każdej wojny asymetrycznej, taką zaś jest właśnie współczesny terroryzm. Polskie rządy, poprzedni i obecny, miały całkowitą rację, oponując przeciwko alokacji muzułmańskich uchodźców do naszego kraju, dotyczy to tak ostatniej fali, która dotarła do Europy przez Morze Śródziemne lub szlakiem bałkańskim, jak i Czeczenów, wobec których Polska prowadzi bardzo wstrzemięźliwą politykę azylową. Żadne racje humanitarne bowiem nie uzasadniają pokładania miny pod przyszłość naszych dzieci.
Nie powinniśmy, wręcz nie wolno nam dopuścić do powstania znaczącej mniejszości muzułmańskiej w Polsce. Uchodźcom i cierpiącym wskutek wojen, w tym Syryjczykom, można pomagać w miejscach ich obecnej dyslokacji bez przyjmowania ich do siebie. I taka pomoc jest niewątpliwie obowiązkiem moralnym wobec poszkodowanych.