Wyobraźmy sobie na chwilę, że w Serbii podpalono meczet, a potem zbezczeszczono go moczem i kałem. Jeśli ktoś nie potrafi sobie wyobrazić skutków takiej akcji, polecam artykuł opowiadający o reakcji muzułmanów obrażających się na „niewiernych” za byle co. Zapewne też tłumy niemuzułmańskich demonstrantów wyszłyby na ulice, by pokazać swoją solidarność z biednymi krzywdzonymi i dyskryminowanymi muzułmanami.
A co się wydarzyło, kiedy rano w sobotę 10 września 2016 r. muzułmanie podpalili, a potem zbezcześcili ekskrementami katedrę prawosławną w Pristinie? Nie wydarzyło się nic: media tego nie zauważyły, muzułmanie (szczególnie nasi polscy muzułmanie, którzy są wielkimi przeciwnikami przemocy i terroryzmu) potraktowali to jako normalne zjawisko, a Serbowie nawet nie oburzyli się, by znowu Zachód nie zorganizował na nich skomasowanego ataku, broniąc biednych muzułmanów Kosowa.
Tym oto sposobem do setek klasztorów i kościołów zniszczonych przez muzułmanów w Kosowie dołączyła katedra w Pristinie. Jak widać, islam wcale nie musi być radykalnym czy fanatycznym, za jaki uchodzi ten praktykowany przez Państwo Islamskie, by niszczyć i bezcześcić wszystko, co niemuzułmańskie, i mordować niewiernych.
Zresztą tak samo nikogo specjalnie nie obchodziło spalenie figurki Matki Bożej w hiszpańskim mieście Tudela (zdjęcie poniżej).
Sprawcą jest muzułmanin z Afryki Północnej. Ogłosił, że za takie wspaniałe czyny pójdzie do raju. Ciekaw jestem, czy takie właśnie dobre uczynki miał na myśli pan Mamed Khaledov, który nas przekonuje, że dobre uczynki są podstawą islamu?
Dlaczego muzułmanin podpalił szopkę bożonarodzeniową we Włoszech?