Liban

Udostępnij to:
Share

Kontakty Libanu z Izraelem sięgają czasów Salomona, który kupował tutaj drewno cedrowe na budowę Świątyni. Tyr i Sydon odgrywały ważną rolę w starożytnym świecie, nic więc dziwnego, że również chrześcijaństwo tutaj istnieje od pierwszych wieków.

Obecny kształt chrześcijaństwa w Libanie w dużej mierze wynika z napływu do kraju ludności chrześcijańskiej (głównie Maronitów), prześladowanej przez kalifa Al-Ma’muna (المأمون) na początku IX stulecia. Ukrywający się w niezasiedlonych wówczas górach Libanu Maronici zdołali utworzyć silną strukturę, zdolną obronić swoją chrześcijańską i kulturową tożsamość w obliczu ciągłych prześladowań ze strony muzułmanów. W X wieku większość Maronitów mieszkała już w Libanie.

W czasach wypraw krzyżowych kościół maronicki podjął kroki w kierunku unii z kościołem rzymsko-katolickim. Trwając w tej wspólnocie Maronici zdołali zachować dużą autonomię i przeciwstawić się islamizacji. W roku 1860 Turcy wraz z Druzami dokonali wielkiej masakry ludności chrześcijańskiej (zamordowano ok. 10 tys. samych tylko Maronitów), która wywołała interwencję militarną Francji, Prusów, Austrii i Anglii. W rezultacie Turcja zmuszona była do uznania niezależności wspólnoty chrześcijańskiej Libanu w ramach Imperium Ottomańskiego. Maronici mieli nawet swojego „prezydenta” (mutasarrif – متصرف) chrześcijanina, którego wyznaczała Turcja, a zatwierdzały rządy wspomnianych krajów. Rozpad Imperium Ottomańskiego w wyniku I wojny światowej stworzył szansę dla prawdziwej niepodległości. Z tej szansy skorzystano, w wyniku czego powstał kraj „Wielki Liban”, od 1920 r. uznany przez Francję i Anglię. W roku 1926 przekształcono go w Republikę Libańską o ustroju parlamentarnym, a w roku 1946 Francja całkowicie usunęła się z kraju. Od tego momentu w konstytucji Libanu jest zapis, że prezydentem powinien być Maronita.

W okresie powojennym doszło do rozkwitu jedynego chrześcijańskiego kraju Bliskiego Wschodu. Bejrut stał się centrum handlu, nauki i duchowości. Nazywano go Paryżem Bliskiego Wschodu, a sam Liban Szwajcarią Bliskiego Wschodu. W tym okresie w mieście funkcjonowały i rozwijały się wspólnoty chrześcijan – Maronitów, grecko-prawosławnych, Ormian prawosławnych i unitów, rzymskich katolików oraz protestantów – obok wspólnot muzułmańskich, zarówno szyitów jak i sunnitów. Szacuje się, że w 1956 r. z ogólnej liczby 1,41 mln Libańczyków 54% stanowili chrześcijanie.

Jednak Liban został zmuszony do przyjęcia ponad 110 tys. muzułmańskich uchodźców palestyńskich, którzy uciekli z terenów powstałego w 1948 roku państwa Izrael. Po wojnie arabsko-izraelskiej 1967 r. liczba uchodźców się zwiększyła, i do roku 1975 ich liczba urosła do 300 tys. Na początku lat 70. Liban został obrany za siedzibę terrorystycznych grup Jasira Arafata, wypędzonych z Jordanii. W ten sposób sztuczny wzrost liczby muzułmanów oraz ulokowanie w kraju centrów terrorystycznych dążących do sprowokowania konfliktu międzynarodowego doprowadziły do wybuchu wojny domowej.

Sprowadzenie w 1982 roku sił międzynarodowych doprowadziło do usunięcia Organizacji Wyzwolenia Palestyny z terytorium Libanu. Zamiast niej jednak powstał Hezbollah (partia Allaha), który do dziś usiłuje sprowokować konflikt pomiędzy Libanem i Izraelem.
W ciągu 16 lat wojny zginęło ponad 100 tys. ludzi, ponad 100 tys. zostało kalekami. Infrastruktura ekonomiczna została poważnie zniszczona, produkt narodowy spadł o połowę, a pozycja głównego portu i banku Bliskiego Wschodu została nieodwracalnie utracona. Tysiące chrześcijan libańskich opuściły ojczyznę. Szacuje się, że obecnie w tej niedawnej enklawie chrześcijaństwa 60% ludności stanowią muzułmanie (plus ponad 390 tys. Palestyńczyków oraz 40 tys. żołnierzy syryjskich). Liczba chrześcijan sięga tu prawie 1,5 mln (39% ludności kraju), z czego 800 tys. stanowią Maronici. Jednak o ich sytuacji może świadczyć liczba emigrantów maronickich, mieszkających poza ojczyzną, która wynosi ok. 700 tys. Zamiast bogatego kraju, podawanego za przykład postkolonialnego sukcesu, tolerancyjnego i otwartego, wzoru harmonijnego współistnienia różnych religii mamy rozdarty konfliktami kraj, gdzie nikt nie może się czuć bezpieczny, a prześladowania za wiarę są na porządku dziennym. Mimo wszystko Liban pozostaje krajem zapewniającym najwięcej swobód obywatelskich i religijnych w całym świecie arabskim. Pytanie, jak długo…

Nie mamy powodów do optymizmu, a możemy wyciągnąć wiele nieprzyjemnych wniosków. Liban jest jedynym chrześcijańskim krajem, który ostał się na całym Bliskim Wschodzie przez wieki podbojów muzułmańskich i przymusowej islamizacji. Niestety, chrześcijanie zawdzięczają ocalenie nie łaskawości muzułmańskich władców, tylko militarnej interwencji państw europejskich. Żadna inna wspólnota chrześcijańska nie miała takiego wsparcia, dlatego nie uzyskała żadnej autonomii, nie mówiąc już o państwowości. Warto odnotować, że wśród wszystkich krajów utworzonych na terenach Imperium Ottomańskiego właśnie chrześcijański Liban był wzorem tolerancji religijnej i postkolonialnego rozwoju ekonomicznego. Zbudowane na zasadach koranicznych nowopowstałe kraje wcale nie posunęły się w rozwoju.

Kolejną lekcją jest fakt narzucenia chrześcijańskiemu Libanowi setek tysięcy uchodźców muzułmańskich i wciągnięcie kraju do konfliktu arabsko-izraelskiego – z wykorzystaniem rodzimej wspólnoty muzułmańskiej i istniejących napięć wewnętrznych. Zaproszeni przez Maronitów Syryjczycy zmienili pozycję w konflikcie, stając po stronie muzułmańskich Sunnitów. Krwawa wojna domowa przerodziła się w konflikt dążący do zniszczenia osiągnięć i pozycji chrześcijaństwa libańskiego. Niestety, tym razem Europa nie stanęła w obronie chrześcijaństwa, które znalazło się pod dominacją islamu, przynajmniej liczebnej.

Pamiętajmy jednak, że mniejszości chrześcijańskie w świecie islamu wcale nie cieszą się takimi przywilejami, jak mniejszości muzułmańskie w Europie. Nikt nie daje im zasiłków, nie zapewnia ochrony prawnej ani swobód religijnych – a co jakiś czas organizowane są masakry, na skutek których liczba chrześcijan w poszczególnych krajach systematycznie topnieje z kilkudziesięciu do kilku procent. Uważny obserwator może uznać, że to jest reguła, a nie przypadek.

Wydaje mi się, że porażka Libanu będzie początkiem końca chrześcijaństwa Europy.

Liban poważnie zagrożony