Co odpowiedzieć islamowi? Rockie z Jordanii

Udostępnij to:
Share

Świadectwo pochodzi ze strony: Answering Islam.

Pan mym pasterzem…

Miałam 23 lata, kiedy 10 lutego 1990 r. znalazłam się na lotnisku. Myślałam o tym, co się wydarzyło w moim życiu, co się właśnie ze mną dzieje i co wydarzy się w najbliższej przyszłości. Za godzinę miał odlecieć mój samolot do Jordanii i moje życie zmieni się na zawsze. Wyjdę za mężczyznę, którego ojciec dla mnie wybrał i nigdy nie wrócę do USA, chyba że mój mąż postanowi inaczej.

Urodziłam się w palestyńskiej rodzinie w Jordanii. Byłam trzecim dzieckiem i moja babcia postanowiła nadać mi muzułmańskie imię. Nadano mi imię córki Proroka Mahometa. Kiedy miałam 8 lat, mój ojciec postanowił wyjechać do USA, by zarobić trochę pieniędzy, a później powrócić do Jordanii. Obawiał się, by jego córki nie stały się jak kobiety amerykańskie i nie wyszły za mąż za Amerykanów. Mój ojciec mocno się trzymał zwyczajów arabskich i chciał wychować dzieci w tradycjach islamu, zwłaszcza córki. Dla rodziny to hańba, a w islamie rzecz zakazana, by muzułmanka wyszła za mąż za niemuzułmanina. Z drugiej strony moi bracia mogli ożenić się z kim chcieli, byleby z ludu Księgi (wierzących w Torę lub Ewangelię), ponieważ islam im na to pozwalał. Z tego powodu mój ojciec posłał mnie do szkoły w Jordanii.

Kilka lat mieszkałam z moim wujkiem, babcią i ich rodziną. Mój ojciec był zadowolony ze mnie, ponieważ rosłam jako oddana muzułmanka. O starszą siostrę nie musiał już się martwić, gdyż ona już wyszła za Araba wyznania muzułmańskiego, a moja młodsza siostra była jeszcze za mała. Mój sposób na życie podobał się ojcu i Bogu. Latałam tam i z powrotem z Jordanii do USA, by spędzić czas z rodziną i uczyć się w Jordanii. Lubiłam te spotkania z rodziną, lubiłam też mieszkać w Jordanii i iść drogą Boga. Modliłam się pięć razy dziennie, pościłam w miesiącu ramadan, codziennie czytałam Koran, nosiłam ubrania zakrywające twarz i ciało aż do stóp i starałam się naśladować Mahometa we wszystkim. Im więcej czyniłam dla Boga, tym bardziej potrzebowałam okazywać mu swoje posłuszeństwo. Spędzając czas z rodzeństwem opowiadałam im o Mahomecie i Koranie, a ojciec był ze mnie dumny.

Im bardziej jednak zagłębiałam się w islam, tym bardziej oddalałam się od Boga. Muzułmanie, jakich znałam, wcale nie wyglądali na kochających Boga. Oni oddawali mu cześć w nadziei dostania się do nieba i bali się Jego gniewu. Zaczynałam się również zastanawiać nad moją motywacją trwania w islamie. „Czy idę za Bogiem, czy za ludźmi, wśród których mieszkam?” – myślałam. Nie jestem pewna, jakiej udzieliłam sobie odpowiedzi, ale postanowiłam zaprzestać zakrywania twarzy i zacząć działać po muzułmańsku, a nie jedynie wyglądać. Nagle moja pobożność stała się prywatną sprawą między mną a Bogiem.

Kiedy ukończyłam 23 lata, mój ojciec postanowił wydać mnie za mąż. W kulturze arabskiej wymaga się, by mężczyzna poprosił moją rodzinę o moją rękę. Młodym nie wolno się spotykać, mogą jedynie porozmawiać ze sobą w obecności innych członków rodziny, zanim się zdecydują pobrać. Kilku arabskich muzułmanów przychodziło prosić o moją rękę, lecz ja odmówiłam. Było mi ciężko wyjść za nieznanego mężczyznę, jedynie by zadowolić mojego ojca. Nasza kultura i islam zezwala na małżeństwo z kuzynostwem, lecz odmówiłam zarówno bliższym kuzynom, jak i dalszym. Zastanawiałam się: „Dlaczego ojciec chce, bym poślubiła kogoś, kogo nie kocham i nawet nie znam?” Z kolei ojciec nie mógł zrozumieć, dlaczego ja odmawiam tym wszystkim dobrym mężczyznom – przecież on dobrze wie, że miłość przychodzi po ślubie, a nie przed. Kiedy tata zrozumiał, że nie da się mnie przekonać, postanowił użyć siły. Zadecydował, że mam wrócić do Jordanii i zostać tam, aż wyjdę za mąż. Moja młodsza siostra miała wówczas 16 lat, więc zadecydował, że pojedzie ze mną. Był to trudny moment w moim życiu.

Hańba, jaką córka przynosi rodzinie, jest najgorszą rzeczą. Wiele rodzin zamordowało swoje córki za to, co w naszej kulturze uważa się za hańbę. Myślałam o tym, kiedy siedziałam na lotnisku z siostrą oczekując na nasz samolot do Jordanii. Ojciec wyleciał tam wcześniej, by przygotować moje wesele, a bracia byli pewni, że poradzimy sobie na lotnisku. Siedząc tam myślałam, że mam dwie możliwości: hańba lub poniżenie. Hańba dla mojej rodziny, jeżeli ucieknę, a poniżenie do końca życia, jeżeli zostanę zmuszona wyjść za jednego z moich kuzynów. W tym momencie byłam zła na mojego ojca i na Boga. Na ojca za to, co on ze mną robił, a na Boga za to, że pozwalał mu to robić. Moje serce wołało do Boga: „Z całej mojej rodziny tylko JA regularnie się modlę, JA poszczę dla Ciebie, JA studiuję Koran, a Ty pozwalasz, by to się stało? Dlaczego pozwalałeś im posyłać mnie do Jordanii, kiedy byłam nastolatkiem? Po co rozpoczęłam edukację, którą mój ojciec zabronił mi kontynuować? Dlaczego pozwalałeś mojej babci, wujkowi i ich rodzinie traktować mnie tak źle? Dlaczego to wszystko na mnie spadło? Dlaczego, Boże, DLACZEGO?!” Postanowiłam więcej się nie modlić i nie przestrzegać zasad islamu, jak to czyniłam dotąd.

10 lutego 1990 r. stał się dniem, który przemienił moje życie. Zabraliśmy z siostrą nasze bagaże z lotniska i pojechaliśmy do najbliższego hotelu. 16 godzin później nasz samolot lądował w Jordanii, gdzie miał nas spotkać ojciec z krewnymi. Kiedy okazało się, że nie ma nas w samolocie, ojciec oszalał. Zadzwonił do brata i kazał nas poszukiwać. Wiedziałyśmy z siostrą, że jeżeli rodzina nas znajdzie, zabiją nas obie. Postanowiłyśmy, że ona powie im, że wyciągnęłam ją z samolotu i zmusiłam wrócić. Była nieletnia, dlatego mogła udawać porwanie i to mogło ją uratować. Obiecałam, że jeżeli będą chcieli jej coś zrobić, to ja przyjadę ją ratować. Pożegnałyśmy się ze łzami, pewne, że już nigdy się nie zobaczymy.
Tylko Bóg mógł mnie uchronić, lecz byłam na Niego zła i nie prosiłam Go o pomoc. Nie miałam za dużo pieniędzy i nie mogłam podjąć pracy, gdyż krewni mogli mnie znaleźć poprzez mój numer identyfikacyjny. Nie miałam wielu przyjaciół w Ameryce, ponieważ ojciec nie dopuszczał, by Amerykanie wywierali na mnie „swoje szatańskie wpływy”. Co gorsza, nie miałam pojęcia, co mogę robić w tym nieznanym społeczeństwie. Potrzebowałam mądrości i odwagi.

Wstąpiłam do wojska, by znaleźć się pod ochroną państwa. Kiedy zakończyłam służbę, wróciłam do miasta, gdzie mieszkała moja rodzina. Wynajęłam sobie mieszkanie, znalazłam pracę. W pracy osiągnęłam sukces i zaprzyjaźniłam się z ludźmi, którzy troszczyli się o mnie jak o członka własnej rodziny.

Po czterech latach zaczęłam szukać kontaktu z moja rodziną. Mój ojciec wyjechał do Jordanii i ożenił się z inną kobietą, bracia zamieszkali samodzielnie, a mama z młodszą siostrą mieszkały same. Po pięciu latach pojednałam się z rodziną, która zaakceptowała mój styl życia i moją samodzielność. Zdziwiłam się, jak życzliwie mnie potraktowano. Uznałam, że to łaska Boża. Pomyślałam sobie: „A jednak Bóg mnie nie zostawił. Nie wiem, co by ze mną było, gdyby nie Jego miłość i łaska. Wyrwał mnie z tej okropnej sytuacji i dał mi nową szansę. Ochronił mnie i dodał mi odwagi, mądrości i siły, tak że mogłam przetrwać”. Było mi wstyd, że gniewałam się na Boga, dlatego postanowiłam powrócić do islamu. Nie modliłam się wprawdzie pięć razy dziennie, ale codziennie dziękowałam i czyniłam dobre rzeczy, które według mnie podobały się Bogu.

W lutym 1998 r. zaczęłam pracować dla firmy, która wysłała mnie do innego stanu jako przedstawiciela handlowego. W tym samym miesiącu mój najlepszy przyjaciel zginął w wypadku samochodowym, zostawiając mnie w depresji. Ponieważ już nie gniewałam się na Boga, mogłam z Nim rozmawiać. Nie wiedziałam, dlaczego stało się to, co się stało, ale moje doświadczenie wskazywało, że On nade mną czuwa, choć nie zawsze to widzę. Dlatego prosiłam Go o pomoc dla siebie i dla wszystkich na świecie, którzy potrzebują pomocy.

Nadszedł miesiąc maj, kiedy musiałam się przeprowadzić. Przyjechałam do nowego miasta, nie znając nikogo i nie wiedząc, czego można się po nim spodziewać. Źle się czułam w nowym miejscu, brakowało mi krewnych i przyjaciół, ale nowa praca mnie ekscytowała. Byłam niedaleko Meksyku, gdzie jeździłam w celach służbowych, i mogłam uczyć się hiszpańskiego. Chciałam osiągnąć sukces w handlu międzynarodowym, ale Pan miał dla mnie inne plany.

W bardzo dziwnych okolicznościach spotkałam pewnego wieczoru kobietę, która spacerowała z psem przed moim domem. Zaprzyjaźniłyśmy się i pewnego dnia zaprosiła mnie do swojego kościoła. Nie uważałam tego za coś złego dla mnie. „W końcu – pomyślałam – Bóg zesłał również judaizm i chrześcijaństwo, więc nie będzie się denerwował, jeżeli pójdę do kościoła, chociaż jestem muzułmanką”.

Kazanie pastora mi się podobało. Jedyne, co mi nie pasowało, to słowa pastora o Jezusie, że On jest Synem Bożym. Sądziłam jednak, że Bóg przebaczy pastorowi, ponieważ jego rodzina i środowisko wprowadziły go w błąd i nauczyły go wierzyć, że Jezus jest Synem Bożym. Czasami pastor mówił, że Jezus jest prawdziwym Bogiem w ciele, a czasami, że jest Synem Bożym. Byłam pewna, że pastor się myli, bo jakże Jezus mógłby jednocześnie być Bogiem i Synem Bożym? To nie ma sensu. Jednak przychodziłam do tego kościoła, aż pewnego razu pastor powiedział, że muzułmanie nie znają Jezusa Chrystusa. To mnie dotknęło. Coś we mnie mówiło: „Oczywiście, że muzułmanie znają Jezusa, pastor jest w ciężkim błędzie, z którego muszę go wyprowadzić”. Po nabożeństwie poszłam do pastora i powiedziałam mu, że jestem muzułmanką, ale ZNAM Jezusa. Przeprosił za brak wyjaśnień i dodał: „Wiem, że muzułmanie uznają Jezusa za proroka”. Umówiłam się, by porozmawiać z pastorem o jego wierze. Byłam pewna, że go przekonam, lecz całe to zajście pobudziło mnie do poszukiwania prawdy. To był drugi punkt zwrotny w moim życiu.

Moje serce i dusza były przekonane, że prorok Mahomet był ostatnim wysłannikiem, a Koran ostatnią Księgą zesłaną przez Boga. Koran jasno mówi, że Jezus był prorokiem, zrodzonym z Matki dziewicy. Dokonał wielu cudów, przywracał zmarłym życie, uzdrawiał chorych, przemawiał jeszcze w niemowlęctwie i ożywił glinianego ptaka. Pan Bóg kochał go tak bardzo, że kiedy wrogowie postanowili go zabić, Bóg podsunął im kogoś innego na ukrzyżowanie. Muzułmanie wierzą, że Jezus nie umarł na krzyżu, lecz został zabrany do nieba w celu uratowania z rąk nieprzyjaciół. Jezus opisany w Koranie nie kazał ludziom wielbić nikogo oprócz samego Boga. Muzułmanie wierzą, że Biblia została sfałszowana, dlatego Żydzi i chrześcijanie nie mają prawdziwych Pism. Dlatego Bóg, nadając Koran Mahometowi, zabezpieczył go, aby nikt nie wprowadził tam zmian, jak do Tory i Ewangelii.

Chodziłam do kościoła i słuchałam kazań pastora, i zaczęłam się zastanawiać, dlaczego chrześcijanie wierzą w co innego niż muzułmanie. Słuchając kazań i czytając różne książki o chrześcijaństwie i islamie doszłam do stanu, kiedy nie wiedziałam już, w co mam wierzyć. Czy Jezus umarł na krzyżu? Czy On umarł za ludzkie grzechy? On jest Bogiem czy Synem Bożym? Czy Bóg jest Trójjedyny? Czy Biblia zachowała się bez zmian przez wszystkie stulecia? Jeżeli odpowiedź na moje pytania jest twierdząca, oznaczałoby to, że Mahomet był oszustem, a Koran nie pochodzi od Boga. Praca, rodzina przyjaciele – wszystko wokół mnie nagle straciło sens. Moje dni i wieczory były pełne łez i poszukiwań Boga i prawdy. Jak miałam wiedzieć, co się wydarzyło 2000 lat temu? Jak miałam zdradzić moją rodzinę i znanego mi Boga i uwierzyć w Jezusa Chrystusa? Nie była to decyzja, którą chciałam podjąć sama. A jednak kontynuowałam poszukiwania odpowiedzi na wszystkie moje pytania.
Nie wiedziałam, kto może pomóc mi znaleźć przekonywujące odpowiedzi na moje pytania. Pastor polecił mi pewnego profesora i po rozmowach z nim w moim umyśle wszystko zaczęło się układać. Zwoje znad Morza Martwego dowodzą niezmienności Biblii. Jeden ze zwojów odkrytych nad Morzem Martwym jest datowany na 125 rok przed Chrystusem, i nie różni się od współcześnie znanych tekstów Biblii. Poza tym są znane fragmenty starych rękopisów Ewangelii Jana i Mateusza, znajdujące się w muzeach w Europie i na Bliskim Wschodzie. Czytałam o proroctwach mesjańskich Starego Testamentu i o ich wypełnieniu w Nowym Testamencie. Stary Testament mówi, że ręce i nogi Mesjasza będą przebite, że zostanie zabity jak baranek za grzechy ludzkości, że urodzi się z matki dziewicy i wjedzie do Jeruzalem na osiołku, że zostanie sprzedany za 30 srebrników, i że będzie nazwany Księciem Pokoju i Bogiem Mocnym.

Te proroctwa i ich spełnienie zmusiły mnie do przyjęcia, że Jezus został jednak ukrzyżowany. Nie mogłam jednak uznać, że jest jedną z Osób Trójcy. „W żadnych okolicznościach nie mogę tego przyjąć, gdyż jest to bluźnierstwo!” – tak sobie myślałam. Musiałam albo zaprzestać moich poszukiwań, albo uznać boskość Jezusa. Nie uznając boskości Jezusa musiałam odrzucić całe chrześcijaństwo. Potrzebowałam cudu.

Pewnego dnia powiedziałam do Jezusa: „Dobrze, panie Mesjaszu, albo tak, albo nie. Jeżeli jesteś Bogiem, udowodnij to, czyniąc to co ja chcę”. Jezus nie odpowiedział. Zaczęłam myśleć, że Bóg wcale nie chce, bym zaufała Jezusowi, skoro Jezus nie odpowiada na moją prośbę. Pewnej niedzieli pastor mówił o modlitwie. Powiedział: „Kiedy się o coś modlę, zazwyczaj proszę: Boże, jeżeli to jest twoja wola, otwórz drzwi szeroko lub zamknij je, lecz proszę, nie pozwól, bym to ja decydował”. Podobało mi się to, ponieważ bałam się podjąć niewłaściwą decyzję w moich poszukiwaniach Boga. Po powrocie do domu tego dnia modliłam się: „Boże, jeżeli chcesz, bym poszła za Jezusem, otwórz drzwi szeroko lub zamknij je, ale proszę, Panie, bym nie musiała decydować o tym ja”. Przez tydzień nic się nie wydarzyło.

W niedzielę rano 2 sierpnia 1998 roku obudziłam się jak zwykle w niepewności co do moich poszukiwań. Postanowiłam nie iść do kościoła, bo nie chciałam już słuchać, jak Jezusa nazywają Bogiem. Zadzwonił do mnie pastor z Iranu i powiedział, że potrzebuje Koran. Uznałam, że to dobrze, że mogę pożyczyć pastorowi Koran, dlatego wieczorem udałam się do niego. On wiedział, że w ostatnich miesiącach szukałam odpowiedzi na moje pytania. Kiedy przyszłam, zapytał mnie o to. Powiedziałam mu, że uwierzyłam w ukrzyżowanie Jezusa Chrystusa, ale nie mogę uwierzyć w Jego boskość. Powiedziałam, że studiując życie Jezusa doszłam do wniosku, że chciałabym, by taki człowiek żył po sąsiedzku, był moim bratem, ojcem, szefem, sędzią lub królem, gdyż nigdy więcej w historii tak wspaniałego człowieka nie było. Pastor odpowiedział: „Skoro uważasz, że to dobrze, że On umarł za twoje grzechy na krzyżu, czy możesz to wyznać przed Bogiem?” Zgodziłam się i razem modliliśmy się, po czym pastor powiedział, że chciałby być pierwszym, kto uściska moją rękę i pogratuluje mi po tym, jak zostałam Bożym dzieckiem. Poprosił, bym kontynuowała modlitwę, codzienne czytanie Biblii i bym mówiła wszystkim o tym, co właśnie się stało. Nie rozumiałam, o czym on mówi. Pożegnaliśmy się, i poszłam do samochodu. Wsiadłam do auta i doznałam wstrząsu. Siedziałam przez chwilę w szoku, po czym powiedziałam głośno, jakby Bóg siedział obok mnie: „Naprawdę chciałeś, bym to uczyniła? Chciałeś, bym zrobiła ten krok?” I wybuchłam płaczem, bo zrozumiałam, co się wydarzyło. Bóg podjął decyzję za mnie! Walczyłam z Jezusem i przegrałam! Chciałam, by objawił mi Siebie na mój sposób, a On uczynił to na Swój sposób. Było jasne, że Jezus chciał, bym poszła za Nim.

Jestem wdzięczna, że Bóg był moim pasterzem całe moje życie. Był ze mną, kiedy potrzebowałam Go, a nawet wtedy, gdy myślałam, że ja Go nie potrzebuję. Prowadził mnie po drogach, o których nigdy nawet nie marzyłabym. A ponad wszystko zdumiewa mnie to, że kochał mnie tak bardzo, że posłał Jezusa, by umarł za moje grzechy na krzyżu! Jak wspaniała i radosna dla mnie jest ta wiadomość! Bóg jest moim pasterzem, i On zawsze prowadzi swoją owieczkę.

Rockie

źródło: Answering Islam

Czytaj również o kanadyjskich muzułmanach, którzy porzucili islam