Sabatina – prawdziwa historia pakistańskiej dziewczyny

Udostępnij to:
Share

Sabatina James urodziła się w Pakistanie. Dzieciństwo i młodość spędziła w Austrii. Gdy ukończyła 16 lat jej rodzice postanowili wrócić z powrotem do Pakistanu, by zmusić ją do małżeństwa z człowiekiem, którego nie kochała. Ponieważ opierała się, znęcano się nad nią psychicznie i fizycznie. Dzisiaj znowu mieszka w Austrii. Czy jest bezpieczna? Nie, ponieważ porzuciła islam i została chrześcijanką. Dlatego musi się ukrywać w obawie o swoje życie. Swoją wstrząsającą historię opisała w autobiograficznej książce „Sabatina” (wyd. Klub Dla Ciebie).

Najpierw do Austrii wyjechał ojciec Sabatiny w poszukiwaniu lepszych perspektyw finansowych, potem sprowadził tam całą rodzinę. Na początku mieszkali w małej wiosce, potem przenieśli się do Linzu. Sabatina jako osoba młoda i otwarta na to, co nowe, szybko przystosowała się do kultury i mentalności odmiennej od tej, jaka panowała w Pakistanie. Pragnęła być taka, jak jej koleżanki, z którymi uczęszczała razem do szkoły. Niestety, to było powodem licznych napięć i konfliktów między nią a jej rodzicami, zwłaszcza matką, która nadal pozostała „pakistańska” prawie nie wychodząc z domu i zajmując się prawie wyłącznie gotowaniem. „Wcale nie musiałam pytać” – wspomina Sabatina – „żeby wiedzieć, co myśli o dziewczynach z mojej klasy. Jej zdaniem były to rozpuszczone dziewuchy bez poczucia przyzwoitości i krzty honoru. Uważała, że ubierają się jak prostytutki i tak samo myślą; są nieczyste i będą się za to smażyć w piekle”. Sabatina buntowała się przeciwko narzucanym jej ograniczeniom. Chciała ubierać się tak jak austriackie nastolatki, żyć tak jak one, móc wychodzić z domu, kiedy się tylko zechce, spotykać się w kawiarniach z przyjaciółmi… Często, by osiągnąć to, co chciała, musiała uciekać się do kłamstwa, np. mówić, że ma dodatkowe lekcje w szkole popołudniami. Gdy tylko jakieś kłamstwo wyszło na jaw, Sabatina była okrutnie bita przez swoją matkę.

Pewnego dnia usłyszała szokującą wiadomość. Była obiecana za żonę swojemu kuzynowi mieszkającemu w Pakistanie. Rodzice chcieli tam powrócić, by małżeństwo mogło zostać zawarte. Dla Sabatiny było to nie do wyobrażenia, by miała związać się z człowiekiem, którego nie kochała i nawet prawie nie znała. W głębi serca miała nadzieję, że do tego nie dojdzie. W Pakistanie została zmuszona, by nosić tradycyjny strój, śalvar-kamiz. Zabroniono jej wychodzić z domu. W końcu stało się to, czego najbardziej się obawiała. Zaaranżowano uroczystość ślubną dla niej i jej kuzyna Salmana. Sabatina, której powrót do Pakistanu nie pozbawił niezależnego myślenia i pragnienia decydowania o swoim własnym życiu, po prostu odmówiła poślubienia człowieka, któremu ją przyrzeczono. Wtedy matka wobec wszystkich zebranych gości uderzyła ją w twarz. „Zasłaniałam twarz rękami” – opisuje później to zdarzenie Sabatina – „ale matka była nie do okiełznania. Raz po raz mnie tłukła, dłonią, pięścią, szarpała za włosy i kopała spiczastymi butami”. Zdaniem rodziców i krewnych Sabatiny swoim postępowaniem splamiła ona honor całej rodziny. Dlatego należało ją wychować, żeby znowu stała się porządną pakistańską dziewczyną. By osiągnąć ten cel zapisano ją do szkoły koranicznej.

Szkoła koraniczna, bardziej przypominająca więzienie niż szkołę, to zabójstwo dla wszelkiej niezależności i indywidualności. Te szkoły to „wylęgarnie twardogłowych konserwatystek”, jak określiła je Sabatina. Jak wygląda życie w takim miejscu? Według relacji Sabatiny dziewczętom nie wolno było nawet chodzić po terenie szkoły. Przebywały one w jednej klasie. Tam się uczyły, jadły i spały (oczywiście na podłodze). Pomieszczenie to było ciasne. Nie było tam także klimatyzacji, a temperatura dochodziła czasem i do 40 stopni. Dla kilkudziesięciu dziewcząt były tylko trzy prysznice ze ścianami lepiącymi się od brudu. Prysznic to był po prostu mały kranik na wysokości pępka. Sześć dni w tygodniu dziewczęta czytały Koran lub słuchały nauk mułły, który nauczał zza kotary przedzielającej pomieszczenie, tak że dziewczęta nie mogły go widzieć, ani on ich. Panowała tu surowa dyscyplina. Nauczycielka skrupulatnie kontrolowała uczennice. Jeśli któraś była nieposłuszna, dostawała baty.

Pobyt w tej szkole nie złamał buntowniczej natury Sabatiny, ale zrozumiała ona, że jeśli chce uciec z tego kraju, musi udawać porządną pakistańską dziewczynę, co też zaczęła robić. Wyraziła zgodę na poślubienie Salmana. Dlatego też rodzice zdecydowali, że sprowadzą ją z powrotem do Austrii, by mogła ukończyć szkołę i zdobyć wykształcenie. Przed wyjazdem została zaręczona ze swoim kuzynem. Zanim jednak została z nim zaręczona, miały miejsce inne znaczące wypadki. Każdej nocy Salman zmuszał ją, by szła do jego pokoju. Tam obnażał jej piersi dotykał ich, a potem onanizował się na jej oczach. Sabatina nie chciała nikomu o tym powiedzieć, ponieważ zdawała sobie sprawę z tego, jaka jest pozycja kobiety w Pakistanie. Pewnego razu dziewczyna mieszkająca w pobliżu została zgwałcona i popełniła samobójstwo. Na pytanie Sabatiny, czy sprawca gwałtu został aresztowany, jej ciotka odpowiedziała: „Za co? Jest mężczyzną, a ta dziewczyna go powiodła na pokuszenie. Sama jest sobie winna!”

Sabatina była zawsze wierzącą muzułmanką. Czytała Koran i modliła się nie z przymusu. Ale po powrocie do Austrii jej wiara zaczęła przechodzić kryzys. Była bardzo samotna, a w Koranie nie umiała znaleźć pocieszenia i odpowiedzi na swoje tęsknoty. „Nauczyłam się” – wyznaje – „że należy żyć w bojaźni Bożej, aby potem po śmierci otrzymać za to nagrodę w niebie. Jedynym celem życia doczesnego jest życie po śmierci. Tak nauczał mułła i tak było napisane w Koranie”. Pewnego dnia Sabatina spotkała swojego dawnego kolegę ze szkoły. Zaczęli rozmawiać. Kolega, który nazywał się Christian, opowiedział jej, że właśnie poznał Jezusa i został chrześcijaninem. Sabatina na początku odnosiła się do tego nieufnie. Znała jednak Christiana ze szkoły i widziała jak wielka zmiana zaszła w jego zachowaniu się a nawet w wyglądzie zewnętrznym. „Lubiłam Christiana” – pisze – „nawet bardzo. Był wesoły, sympatyczny, dobrotliwy, a jednak zdecydowany w swoich poglądach. Poza tym był uprzejmy i pomocny, czyli zupełnie inny niż pakistańscy mężczyźni, a zwłaszcza mój narzeczony Salman (…) tych cech dawny Christian z całą pewnością nie miał. Czy naprawdę spowodowała to wszystko jego wiara?”

Sabatina była wciąż przekonana o wyższości islamu nad innymi religiami. Mimo to, gdy Christian podarował jej Biblię, przyjęła ją i zaczęła się ją zgłębiać. „Ze zdumieniem czytałam o dobroci i miłości, jaką przypisywano Jezusowi” – wyznaje – „Poza tym było to dla mnie budujące, że w Biblii nie ma żadnych przepisów, które czynią z kobiety służącą mężczyzny (…) Biblia dawała mi w tym trudnym okresie życia nawet pocieszenie, coś, czego Koran nigdy nie zdołał mi dać”. Rzeczywiście, w domu dalej nie było łatwo. Rodzice Sabatiny dalej robili jej awantury za to, że znów zaczęła ubierać się „po austriacku”. Nalegali również na nią, żeby załatwiła wizę dla Salmana, by także mógł przyjechać do Austrii. W końcu do świadomości Sabatiny zaczęła dochodzić pewna prawda – to islam, religia jej rodziców była przyczyną wszystkich tych jej nieszczęść: „Gdyby moi rodzice nie byli takimi przekonanymi muzułmanami, nigdy by nie oczekiwali ode mnie, że wyjdę za Salmana. Nigdy w życiu nie posłaliby mnie do szkoły koranicznej (…) i nigdy by mnie nie zmuszali, żebym żyła według ich staroświeckich wyobrażeń”. W końcu stało się. Sabatina uwierzyła w Jezusa i wyrzekła się islamu: „Odwróciłam się od Allaha i jego proroka Mahometa. Już w nich nie wierzyłam, ani w Koran, ani w wyższość islamu. Może to dziwne, ale wpływ, jaki przez lata wywierali na mnie rodzice, dziadek i mułłowie w szkołach koranicznych, w ciągu kilku tygodni praktycznie przestał działać. Wystarczyło kilka tygodni potajemnej lektury i przykład przyjaciela, który tak bardzo się zmienił”.

Przy jakiejś okazji Sabatina przyznała się przed rodzicami do swojej nowej wiary. Dobrze wiedziała, że ludzi, którzy odchodzą od islamu, w Pakistanie najzwyczajniej w świecie się morduje. Sądziła jednak, że przecież rodzice nie mogliby wyrządzić krzywdy swojej córce. Nie mieszkała już wtedy z nimi. Wyprowadziła się wcześniej po jednej z kłótni. Zaczęła od ojca otrzymywać telefony z pogróżkami. On sam nachodził ją w jej mieszkaniu. Rodzina dała jej dwa tygodnie na zmianę decyzji. „Honor rodziny jest ważniejszy niż moje, czy twoje życie. Kto odwraca się od naszej wiary, ten zasługuje na śmierć. Wolę raczej sam umrzeć niż nadal żyć z tą hańbą. Nie pozwól, żeby do tego doszło. Wróć do wiary”. Takie ostrzeżenie usłyszała z ust własnego ojca!

Sabatina uciekła z Linzu. Od tamtego czasu musiała kilkakrotnie zmieniać mieszkanie. Od swojej rodziny dalej otrzymywała telefony z pogróżkami. Mimo to nie wyparła się wiary w Chrystusa. Dostała ochronę policyjną, jednak nie czuje się bezpiecznie. „Ten strach jest we mnie” – pisze – „strach, że moi rodzice mogą mnie zamordować zgodnie z przepisami szariatu (…) Życie, które prowadzę jest życiem samotnym. Nie mam odwagi wyjść wieczorem, bo nie wiem, czy ktoś mnie nie odnajdzie. Nie wychodzę po zakupy, ani do kina, a jeśli muszę iść do lekarza, to tylko w towarzystwie znajomego (…) Nie mam nawet pracy, bo to byłoby niebezpieczne”. Może się wydawać, że to paradoks: dumna i niezależna dziewczyna buntująca się przeciw ograniczeniom narzuconym jej przez jej dawną religię chciała być wolna, móc wychodzić z domu gdzie chce i kiedy chce, móc spotykać się z kim chce. A teraz musi pozostawać zamknięta w domu z obawy o swoje życie. Jednak opuszczając islam zyskała prawdziwą wolność w Jezusie i nie żałuje swojej decyzji o przyznaniu się przed rodzicami do zmiany wiary. „Niech wiedzą, że jestem chrześcijanką” – napisała – „za to byłam gotowa zapłacić każdą cenę (…) Nie chcę ukrywać mojej wiary i moich przekonań. Żyjemy przecież w cywilizowanym zachodnim kraju”.

Sabatina James „Sabatina”, Klub Dla Ciebie, Warszawa 2004
opracowanie: MaryAnn (Forum Arabii Chrześcijańskiej)