Od początku najeźdźcy muzułmańscy w Niemczech nie kryli swoich zamiarów, że chcą zislamizować ten kraj i że to się stanie tak czy inaczej. Niemcy, jak i pozostałe kraje Europy, do których Angela Merkel ściągnęła miliony tzw. uchodźców, najpierw doznały islamizacji seksualnej.
W ramach tego procesu 22 maja 2018 r. w Wiesbaden (Niemcy) zaginęła 14-letnia dziewczyna. Ciało znaleziono po dwóch tygodniach, z ewidentnymi śladami dokonanego gwałtu. Podejrzany jest 20-letni Irakijczyk i 35-letni Turek, imigranci mieszkający w obozie dla uchodźców i oczekujący, aż Angela Merkel nada im legalny status mieszkańca Niemiec. Również w Niemczech, w mieście Chemnitz, 18-letni „uchodźca” z Syrii brutalnie zgwałcił 15-letnią dziewczynę. Ofiara znalazła się w szpitalu.
Niemcy bardzo szybko dowiedzieli się, co to jest takbir – wyznawanie „wielkości Allaha” (Allah akbar). 11 stycznia 2017 r. w niemieckim mieście Oberhausen młody człowiek zaatakował z nożem Niemca na parkingu przy supermarkecie. Zadźgał go z okrzykami „Allah akbar!” (Allah jest wielki).
Niemieccy wyznawcy Chrystusa doznali dosłownie na własnej skórze, jak bardzo poważne są te zamiary i obietnice wprowadzenia islamu. W okresie wielkanocnym 2019 r. w Monachium czarnoskóry imigrant z długą brodą wdarł się do kościoła p.w. św. Pawła i z okrzykiem „Allah akbar!” rzucił w tłum modlących się petardę. Podaje się, że 24 cztery osoby doznały obrażeń.
A już w czerwcu 2020 r. policja w Duisburgu dowiedziała się, że dzielnica Marxloh jest ziemią muzułmańską, gdzie niewiernym wstęp jest wzbroniony. Segregacja religijna ma miejsce nie tylko w Arabii Saudyjskiej, ale też w Indonezji, i jakoś nie wywołuje oburzenia ani w ONZ, ani u obrońców równości i praw człowieka. Nic więc dziwnego, że muzułmańska ludność Marxlohu – choć nie ogłosiła jeszcze Kalifatu – zaznacza swój teren jako „wolny od kafarów„.
Pretekst dla takiej akcji jest dobry każdy. W tym przypadku była nim próba zaaresztowania nastolatka, który złamał prawo Niemiec. Jak wiadomo, muzułmanie nie muszą respektować praw państwa niemuzułmańskiego, ani w ogóle władz niemuzułmańskich (w drugą stroną to nie działa – niemuzułmanie w krajach muzułmańskich muszą przestrzegać prawa islamu). Dlatego policjantom chciał przeszkodzić tłum ponad 200-osobowy wyznawców Allaha. Dopiero wezwanie posiłków i zastosowanie gazów łzawiących pozwoliły zatrzymać nastolatka.
Dosłownie kilka dni później policja otrzymała email (uniemożliwiający identyfikację nadawcy), w którym było napisane:
“Duisburg-Marxloh to nasza dzielnica… Zakazujemy do niej wstępu wszystkim niewiernym. Wyrzucimy stąd lub zabijemy każdego policjanta, dziennikarza lub innego niewiernego siłą oręża. Dla nas, tylko prawo szariatu jest obowiązującym prawem. …Mamy 2000 karabinów maszynowych AK-47 z Turcji i Rosji, i wystarczająco dużo amunicji. Wielki Allah niech zabije wszystkich niewiernych”.
W jaki sposób kończy się takie ogłaszanie prawa szariatu na terenie zabranym niewiernym, mogliśmy się przekonać i w Syrii, i w Iraku, i w Nigerii, i w wielu innych miejscach. Francja jest o włos od wojny domowej, a zamieszki w USA są szansą dla wprowadzenia tam szariatu. Jeśli Kosowo, serce Serbii i kolebka serbskiego prawosławia, w ten sam sposób uzyskało aprobatę i poparcie społeczności międzynarodowej, to kto wie – może niedługo powstanie Islamska Republika Duisburstanu, która stopniowo obejmie cały Germanistan?