W rozmowie z MailOnline pracownica europejskiej straży granicznej Frontex* Anna Śmigielska opisała tricki, jakimi posługują się imigranci, żeby przeniknąć do Europy.
Polka pracuje w obozie imigrantów Moira na greckiej wyspie Lesbos i prowadzi wstępne wywiady z przybywającymi tam na łodziach z Turcji. Najważniejsze z jej obserwacji:
– Co bogatsi płacą przemytnikom za specjalny kurs przygotowawczy do rozmowy.
– Mężczyźni „przyklejają się” do rodzin, udając braci czy mężów, lecz często ich mowa ciała zdradza, że tak nie jest.
– Odpowiedzi na temat miejsca pochodzenia są często identyczne, jak udzielone przez osoby, które przeszły wywiad przed nimi.
– Zdarzało się, że nawet migranci z Karaibów jechali do Europy przez Turcję, żeby móc podać się za Syryjczyków.
– Wielu posługuje się fałszywymi dokumentami, żeby uchodzić za Afgańczyków, Syryjczyków lub Irakijczyków. Czasami nawet Syryjczycy wolą użyć fałszywego syryjskiego paszportu, niż nie mieć go w ogóle.
– Wpadają, ponieważ często nie są w stanie powiedzieć, kto jest głową ich „ojczyzny”, czy jaka jest tam waluta, chociaż niektórzy mają w telefonach zapisane informacje o Syrii, uzyskane od przemytników za dodatkową opłatą.
Zdaniem Śmigielskiej, około 20 % migrantów w Grecji kłamie w kwestii swej narodowości. Ilość oszustw rośnie w związku z zaostrzeniem kontroli. Pracownicy Frontexu pracują 24 godziny na dobę, próbując wyłapać oszustów próbujących w Grecji uzyskać europejski azyl. Na Lesbos pracuje 32 wywiadowców, w tym sześciu ekspertów od fałszywych dokumentów, a także 19 tłumaczy i 66 specjalistów od odcisków palców.
Read more: http://www.dailymail.co.uk/
źródło: euroislam.pl
Polecamy również teksty:
Takija – kłamstwo dozwolone, by omamić niewiernych
oraz