Rzezie te nie miały miejsca ani w dalekiej przeszłości, ani w „dzikich” czasach. To „cywilizowana” Europa była ich współautorem. Wystarczyły na początku słowa, manifestacja, pozwolenie, rozgrzeszenie i świat stawał w ogniu, ludzie tracili wszelkie hamulce – pisze pani Anna Radziukiewicz w „Przeglądzie Prawosławnym”.
Podczas ośmiogodzinnej manifestacji ogłoszono świętą wojnę. Uświęcono i usprawiedliwiono wszystkie przyszłe najohydniejsze zbrodnie, których dokonywano w 1915 roku – wtedy był ich apogeum – i później. Sułtanem-kalifem islamu był wówczas Mehmed Raszad, który wydał pierwsze oficjalne wezwanie do dżihadu.
Kilkanaście dni później, 23 listopada, dżihad ogłosił najwyższy po sułtanie-kalifie autorytet religijny sunnickiego islamu, Szejk al-Islam. To wszystko pozwoliło młodoturkom usprawiedliwić wszystkie represje, rzezie i nadużycia. „Niewierny” (giaur) i „wróg wiary” stali się synonimem chrześcijan. Obcym stał się nie tylko Anglik, Rosjanin i Francuz, ale i chrześcijanin mieszkający od setek czy tysięcy lat na tej samej ziemi, sąsiad – Ormianin, Asyryjczyk.
O tych zbrodniach przeczytamy w książce „Chrześcijanie na pożarcie bestiom”. Jej autorem jest Jacgues Rhétoré, świadek zbrodni, który kilkadziesiąt lat spędził na terenach dzisiejszej południowo-wschodniej Turcji jako misjonarz.
Zachęcamy do tego, by sięgnąć po tę książkę i przekonać się, jak wielkie bogactwo kulturowe niesie światu islam, jak wielkim szacunkiem muzułmanie darzą chrześcijan i chrześcijaństwo, i jak daleki od prawdy jest propagowany przez Turcję obraz harmonii międzyreligijnej pod rządami półksiężyca. Warto wiedzieć, że pomimo uznania przez Niemcy swojej roli w organizowaniu tych zbrodni, w samej Turcji mówienie o nich jest traktowane jako zdrada tureckości.
Książka „Chrześcijanie na pożarcie bestiom” jest dostępna na stronie wydawnictwa WFW.