Chrzest przy granicy

Udostępnij to:
Share

Tysiące chrześcijan z terenów palestyńskich oraz Jordanii zjechało 18 stycznia 2005 r. nad rzekę Jordan, aby zanurzyć się w wodzie. Barwny festyn ludowy bez tańców, pełen wzruszeń, radości i nostalgii. Odcinek rzeki, na której obu brzegach zgromadzili się wierni ma w tym miejscu około dziesięciu metrów szerokości i zgodnie z tradycją właśnie tutaj Jan ochrzcił Chrystusa blisko dwa tysiące lat temu. W języku arabskim to święto kościelne określa się terminem ghattas, czyli zanurzenie. Najlepiej obchodzi się je przez zanurzenie w bieżącej wodzie, a kiedy nie ma takiej możliwości, wystarczy wylać na głowę wiadro wody ze studni. Zachowałem w pamięci praktyki mojego dziadka z lat 60. ubiegłego wieku. Kiedy mieszkał na wsi, wybierał się w to święto do pobliskiej rzeki, aby dokładnie o północy rzucić się do wody, nieraz rozbijając warstwę lodu. Po przeniesieniu się do miasta dziadek musiał zadowolić się wiadrem wody z domowej studni. Chrześcijanie Bliskiego Wschodu znają jeszcze jedno święto, którego ludowa forma obchodów związała się z wodą. Jest to Święto Zesłania Ducha Świętego zwane reszszesz (tj. spryskiwanie), ale występuje także, nawet u chrześcijan dochalcedońskich, pod nazwą grecką Phantikusti (Pentekostes). I choć nawiązuje do konkretnego święta kościelnego, ma identyczny przebieg jak słowiański śmigus dyngus. Warto przypomnieć, że w Iraku żyje społeczność Sabejczyków (Mandejczyków), nazywanych także chrześcijanami św. Jana Chrzciciela. Do centralnej praktyki ich kultu religijnego należy chrzest przez zanurzenie w wodzie bieżącej kilka razy w roku.

Dotarcie pielgrzymów do miejsca, gdzie znajduje się rzeka Jordan nie jest łatwe. Odkąd po wojnie 1967 r. Zachodni Brzeg znalazł się po stronie izraelskiej, stanowi zamkniętą strefę wojskową, a rzeka Jordan jest granicą między Jordanią a Izraelem. Zrozumiałe więc, że aby móc przybyć tutaj, chrześcijanie muszą się starać o zezwolenia w wielu urzędach państwowych i wojskowych, przedkładając imienną listę uczestników pielgrzymki. Władza wytycza trasę przejazdu i przydziela odpowiednie służby do pilnowania i ochrony pątników, także po przybyciu na miejsce i podczas trwania ceremonii.

Kosciol Zolnierz izraelski Patnicy nad Jordanem Spotkanie nad Jordanem

W tegorocznych obchodach święta Jordanu brali udział chrześcijanie z miasta Bet Sahur, z Galilei i innych miejscowości Zachodniego Brzegu. Byli wśród nich tak-że duchowni oraz dyplomaci reprezentujący narody prawosławne, których kraje mają przedstawicielstwa w Jerozolimie lub w Tel Awiwie. Osobą najwyższej rangą był ambasador Federacji Rosyjskiej. Wybrał się z całym personelem ambasady.
Kolumna składa się z kilkunastu autokarów. Prowadzi ją izraelski wóz wojskowy, a drugi wóz jedzie na końcu. Na przedniej szybie autokarów kierowcy przykleili kopię uzyskanych zezwoleń na wyjazd. W pobliże Jerycho pasażerowie zostali poddani dokładnej kontroli, powtórzonej w drodze jeszcze dwa razy. Podczas jazdy zarysowały się rozbieżności między starszymi a młodymi uczestnikami. Pierwsi chcieli słuchać pieśni religijnych, drudzy zaś woleli muzykę młodzieżową. Ostatecznie osiągnięto kompromis – włączono świeckie utwory śpiewane aksamitnym głosem znanej w całym świecie arabskim libańskiej piosenkarki maronickiej, Fajruz.

Kolumna samochodów zatrzymuje się w odległości około kilometra od brzegu rzeki. Wierni wysiadają i wchodzą do zabytkowego i zniszczonego kościoła, aby zapalić świeczki i śpiewać pieśni. Po obu stronach asfaltowej drogi znajduje się wiele zrujnowanych kościołów z napisem ostrzegającym przed minami. Izraelscy żołnierze i policjanci zajęli pozycje na okalających pagórkach, uzbrojeni w karabiny maszynowe i inne utensylia wojskowe. Okazało się, że również na drogim brzegu rzeki zgromadzili się chrześcijanie. Są oni z Jordanii i przybyli w tym samym celu. Obie grupy, których dzieli zaledwie dziesięciometrowy nurt rzeki, pozdrawiają się, padają pytania o konkretnych znajomych. Chwile wzruszenia i triumfu.

Po stronie izraelskiej roi się od żołnierzy. Pątnikom wydzielono teren, którego granicy nie powinni przekroczyć. Ktoś rzucił hasło, aby obie grupy weszły do rzeki i spotkały się twarzą w twarz w środku koryta. W tym momencie biskup będący w grupie jordańskiej odprawia nabożeństwo, po czym wypuszcza parę białych gołębi na znak pokoju.

Ta scena przypomniała mi wczesne lata młodości. Czytelnicy zapewne słyszeli o pogromach około dwóch milionów chrześcijan (Ormian, Asyryjczyków, Greków) na terenie Turcji przed i w czasie I wojny światowej. Nowo powstała granica między Syrią a Turcją rozdzieliła od siebie wielu krewnych, niedobitków owych masakr. Granicę tworzą dziś dwa rzędy mocno przeplatanych drutów kolczastych, a dzieli je pas ziemi szerokości około stu metrów, gęsto zaminowany. Przy tej granicy mieszkałem po stronie syryjskiej, a we wrześniu 2003 r. ujrzałem ją przez okno samochodu ze strony tureckiej. Wzdłuż granicy widać wieże strzelnicze, a w każdej turecki żołnierz.

W owych latach mojej młodości władze prowincjonalne Turcji i Syrii postanowiły umożliwić członkom podzielonych rodzin spotkać się po obu stronach drutu kolczastego. W tym celu Turcja odminowała ścieżkę łączącą oba rzędy drutu. Codziennie gromadzili się tam tysiące chrześcijan. Niektórzy spotkali swoich krewnych po raz pierwszy. Trudno opisać panujący nastrój. Okrzyki radości mieszały się z płaczem i lamentem. Kiedy moja matka ujrzała swoją siostrę, ucałowała ziemię, po czym zemdlała. Byłem w jej towarzystwie.

Poziom wody w rzece Jordan jest niski w porównaniu ze stanem w latach ubiegłych. W latach 60. minionego stulecia Izrael planował zmienić przebieg rzeki, aby zapewnić wodę dla blisko miliona żydowskich osadników. Zdając sobie sprawę ze skali zagrożenia Liga Krajów Arabskich zebrała się w roku 1964 na szczycie w Kairze. Powołano wspólne dowództwo wojskowe i skierowano poważne groźby pod adresem Izraela. Jednak w czerwcu 1967 r. Izrael zaatakował i pokonał sąsiednie kraje arabskie: Jordanię, Syrię i Egipt, przyłączając cały Zachodni Brzeg wraz z zachodnią Jerozolimą do swojego terytorium.

Wśród pielgrzymów są Rosjanie

Nie da nie zauważyć, że liczba pielgrzymów rosyjskich do Ziemi Świętej wzrasta z roku na rok. Toteż tegoroczne obchody święta Jordanu zgromadziły wielu Rosjan. Byli oni widoczni, zaangażowani i poruszali się odważnie, można by rzec, że to właśnie oni nadawali ton całej uroczystości.

W pewnym momencie Rosjanie zdjęli swoje ubrania i przyodziali się w białe jak śnieg szaty, po czym weszli do rzeki i zaczęli najpierw obmywać ręce i twarz, a następnie zanurzyć się w wodzie całym ciałem, nie obawiając się jej chłodu o tej porze roku ani zielonkawej barwy, której prawdopodobnie nadaje przybrzeżna roślinność. Przyglądając się temu nagle jeden z żołnierzy izraelskich położył swój karabin obok, zdjął z siebie mundur i przyłączył się do kąpiących się. Wywołało to wrzawę oklasków i okrzyków radości, tym bardziej, że zaczął on, wraz z pozostałymi, śpiewać hymny prawosławne w języku cerkiewnosłowiańskim. Najgłośniej bili brawa przyglądający się tym popisom pozostali żołnierze izraelscy. Okazuje się, że wśród Żydów rosyjskich, którzy wyemigrowali do Izraela są także chrześcijanie.

Spór o miejsce chrztu Chrystusa

W roku 1999 Jordania ogłosiła, że miejsce chrztu Chrystusa znajduje się na jej terytorium. W miejscowości Wadi al-Hurar archeolodzy odkryli duży plac, w którym znajduje się chrzcielnica, źródła wody i naturalne baseny, oddalony o 800 metrów od zachodniego brzegu Jordanu. To miejsce zostało włączone do trasy pielgrzymki, jaką odbył Jan Paweł II do Ziemi Świętej w roku 2000. Formalnie należy ono do Jordanii, ale obecnie jest pod kontrolą izraelską. Nie wiadomo czy tutaj przebiegała odnoga rzeki Jordan, czy też stanowiło to samodzielne stanowisko, gdzie chrzcili się pierwsi chrześcijanie z okolicy? Faktem jest, że chrześcijanie z krajów arabskich coraz częściej przybywają do tego miejsca i dokonują aktu chrztu i to o każdej porze roku, co sprawia, że staje się ono popularne.

Determinacja chrześcijan Bliskiego Wschodu w dotarciu do miejsc związanych z życiem Chrystusa i w odświeżaniu pamięci o wydarzeniach zapisanych na kartach ewangelii oraz w zachowaniu tradycji utrwalonej przez Ojców, zasługuje na najwyższy szacunek i powinno budzić odruch solidarności, tym bardziej, kiedy do realizacji takich form praktykowania wiary trzeba pokonać wiele przeszkód, nie tylko natury politycznej. Opisana uroczystość święta Jordanu wzmacnia nas w przekonaniu, że tak postępują ludzie silnej wiary, którzy choć reprezentują różne narody łączą się w chrześcijaństwie i wyrosłej wokół niego bogatej kulturze.